wtorek, 30 października 2012

Jak się pozbyć siniaków?

Ostatnio na moich rękach i nogach pojawiło się bardzo dużo siniaków. Zawsze miałam skłonność do ich powstawania, ale teraz przechodzę chyba jakieś apogeum. Wystarczy, że trochę mocniej ktoś mnie chwyci za rękę, a na drugi dzień siniak murowany.

Przyznam, że zaniepokoiłam się takim stanem rzeczy i postanowiłam poszukać informacji na ten temat. Znalazłam ich trochę, więc pozwólcie, że się z Wami podzielę.

Zdjęcie pochodzi z serwisu menopauza.pl

Skłonność do siniaków spowodowana jest kruchymi i słabymi naczyniami krwionośnymi. Efekt wzmacniający naczynka zapewni nam rutyna oraz witamina K. Należy także pamiętać o czynnikach które osłabiają nasze naczynka.

Co więc możemy robić aby zapobiec siniakom:

  • regularnie zażywać Rutinoscorbin, lub inny lek zawierający rutynę (ja już zaczęłam)
  • witaminę K nie zawsze dostaniemy w aptece, ale możemy znaleźć ją w wielu warzywach na przykład w kapuście i pomidorach
  • unikać drastycznych zmian temperatur
  • unikać leków zawierających salicylany np. aspiryna

Źródeł witaminy K mamy w przyrodzie wiele, trzeba tylko wiedzieć gdzie jej szukać. Największe pokłady tej witaminy zawierają warzywa posiadające zielone liście np. szpinak, por, brokuły lub rzeżucha. Z reguły tej wyłamują się cebula i czosnek, które również z powodzeniem można dołączyć do antysiniakowej witaminowej diety. Nie strońmy także od przypraw i ziół, gdyż i one zawierają cenną witaminę.

Nadmierna skłonność do siniaków może być także objawem jakiejś choroby, dlatego jeżeli wydaje Wam się to podejrzane - warto się przebadać. Przede wszystkim należy zrobić morfologię, oraz badanie na krzepliwość krwi. Ja takie badanie miałam robione w ciąży i  wiem że pod tym kątem wszystko jest w porządku.

A co zrobić, jeżeli Wasze nogi są w fioletowo- brązowe ciapki, a zbliża się impreza, na którą należy założyć spódnicę? Posiniaczone nogi nie należą do najpiękniejszych widoków, więc polecam ekspresową kurację. Przetestowałam na własnej skórze, że gojenie siniaków bardzo przyspiesza Altacet. Ja używałam żelu do smarowania. Aplikowałam go 2 razy dziennie. W ciągu tygodnia piękny, wielki, fioletowy siniaczek zupełnie znikł z mojej nogi :)

Jak zawsze w medycynie, tak i w tym przypadku, sprawdza się powiedzenie "Lepiej zapobiegać niż leczyć", dlatego ja zamierzam wprowadzić w życie dietę bogatą w witaminę K, zażywanie rutyny oraz unikanie czynników osłabiających naczynka. Planuję również mniej się obijać, ale nie wiem czy to jest wykonalne w moim przypadku.... :)

Znacie jakieś inne sposoby na siniaki? Chętnie się dokształcę!


środa, 24 października 2012

Born to Bio - Żel myjący dla niemowląt i dzieci

Dziś recenzja ekologicznego produktu dla najmłodszych. Jakiś czas temu, gdy zdecydowałam się zrezygnować z polecanego przez wszystkich Oilatum, zakupiłam żel do mycia dla niemowląt firmy Born to Bio. Szukałam produktu delikatnego i nie podrażniającego, a jednocześnie nie zostawiającego na skórze i włosach dziecka tłustego filmu. Ten produkt jak najbardziej spełnił moje (i córci) oczekiwania.

Przepraszam, że ostatnio na blogu nie ma ostatnio zdjęć mojego autorstwa, ale mam problem ze sprzętem :-/


Zdjęcie pochodzi ze sklepu matique.pl



ProducentBorn to Bio
ProduktŻel myjący dla niemowląt i dzieci
Cena28,99 PLN
Pojemność: 300 ml
Cena / 10 ml: 0,96 PLN


SkładAqua (WATER), Sodium cocoamphoacetate and glycerin and lauryl glucoside and sodium cocoyl glutamate and sodium lauryl glucose carboxylate, Aloe barbadensis (Aloe vera) leaf juice*, Pseudotsuga menziesii (Balsam Oregon) water*, Caprylyl capryl glucoside, Glycerin, Xanthan gum, Sodium chloride, Lactic acid, Potassium sorbate, Parfum (FRAGRANCE), Dehydroacetic acid, Prunus amygdalus dulcis (Sweet almond) oil*, Helianthus annuus (Sunflower) seed oil and Calendula officinalis (Calendula) flower extract*.
*) składniki organiczne (20%) na 99,6%  składników naturalnych.

Opis producenta:  Kremowy żel myjący o naturalnym zapachu, na bazie świeżego soku z organicznego aloesu, delikatnie myje ciało i włosy niemowlęcia.
Wzbogacony organicznym olejkiem migdałowym oraz organicznym nagietkiem, odżywia delikatnie skórę niemowlęcia. Bardzo delikatna konsystencja żelu odpowiada zarówno noworodkom, dzieciom jak i mamom. 

Jest hypoalergiczny.
Testowany dermatologicznie.
Posiada certyfikat Ecocert oraz Cosmebio.

Moja opinia

Gdy moja córa widzi, że sięgam po butelkę z tym żelem, na jej twarzy gości piękny uśmiech. Myślę, że to dlatego, że opakowanie jest takie kolorowe. Gdy żel się skończy, z pewnością wykorzystam buteleczkę jako zabawkę dla córeczki. Jej zachwyt wzbudza nie tylko widok produktu, ale również jego zapach. Żel pięknie pachnie owocami. Ja wyczuwam pomarańczę mango i brzoskwinię. Myślę, że zapach ten miło kojarzy jej się z kąpielą, którą po prostu uwielbia.

Jeżeli chodzi o konsystencję kosmetyku, to jak sama nazwa wskazuje, jest ona żelowa. Żel ma kolor pomarańczowy, co dodatkowo wzbudza ciekawość dziecka. Jak na kosmetyk ekologiczny, to nieźle się pieni. Co prawda w wanience nie uzyskamy efektu 10-centymetrowej piany, ale już niewielka ilość płynu wystarczy nam aby porządnie namydlić i umyć malucha. Produkt ten jest bardzo wydajny. Patrzyłam ostatnio na datę posta, w którym opisywałam jego zakup i było to 13 lipca. Używam go codziennie i do dzisiaj żel  mi służy, chociaż zostało go już niewiele.

Stosuję żelutylko do mycia ciała córeczki, ale można go również używać do mycia włosów. Gdy byliśmy z córką na wyjedzie, nie brałam dla niej szamponu, tylko wykorzystałam w zamian właśnie ten produkt. Efekty były bardzo dobre. Włoski były świeżutkie, sypkie i miękkie - jak po szamponie, a córa nie "skarżyła się" że szczypie w oczy.

Żel nie podrażnia i jest hipoalergiczny, a to szczególnie ważne gdy wybieramy kosmetyk dla dziecka. Skóra po umyciu jest delikatna, gładziutka, miękka i jedwabista, czyli taka jak powinna być skóra niemowlęcia. Polecam wszystkim mamom. Warto dla swojego maluszka wybrać bezpieczny, sprawdzony i naturalny produkt, zamiast aplikować mu na skórę chemię od najmłodszych lat. 

Moja ocena: 10/10

piątek, 19 października 2012

Gdy nie masz czasu, a krem się nie wchłania

Ile razy zdarzyło Wam się, że musicie się zebrać dosłownie w 5 minut? Mnie zdarza się to średnio raz na 2 miesiące, szczególnie gdy zaśpię, bo wyłączę sobie drzemkę w budziku, myśląc, że ktoś dzwoni.

Picture by Nicole Alesi (dribble.com)

Gdy mamy niewiele czasu na ubranie się, umycie i make up, dobrze znać pewne triki, które przyspieszą całą procedurę. Jak wiecie kremu nawilżającego dobranego do naszej cery powinnyśmy używać codziennie, bez wyjątków. Odpowiednie przygotowanie skóry przed nałożeniem makijażu ma szczególne znaczenie, zwłaszcza gdy używamy kosmetyków mineralnych, jednak nawet nakładając standardowy fluid nie powinnyśmy zapominać o nawilżeniu cery. Niestety, zwykle krem potrzebuje od kilku do kilkunastu minut na wchłonięcie się. Musimy odczekać chwilę zanim przystąpimy do nakładania podkładu, czy pudru. Co jednak począć gdy tej chwili nie mamy. Zrezygnować z kremu? Nie! 

Jak zapewne wiecie nałożenie podkładu (zwłaszcza mineralnego) na skórę pokrytą niewchłoniętym kremem ma katastrofalne skutki. Podkład nałożony jest nierównomiernie, na twarzy powstają żółte plamy, a puder często się waży. Wyglądamy fatalnie. Jest prosty sposób aby tego uniknąć. Omieć twarz pudrem bambusowym - w okamgnieniu nada on skórze mat i poślizg. Krem powoli będzie się wchłaniał pod warstwą pudru, a Ty spokojnie możesz nakładać makijaż bez skutków ubocznych. Sprawdziłam ten trik osobiście - działa!

Gdzie kupić puder bambusowy? Na przykład w sklepie internetowym Biochemia urody. Kosztuje niewiele, bo około 15 zł, a starcza spokojnie na rok. Puder nie wysusza skóry i nie nadaje jej żadnego koloru - jest przezroczysty, więc nie ma obaw, że makijaż będzie wyglądał jakoś dziwnie, lub inaczej niż zwykle. Poza tym puder ten jest świetnym produktem matującym.

Naprawdę warto zaopatrzyć się w ten kosmetyk. Ja nie wyobrażam sobie, aby mogło go nie być w mojej kosmetyczce, nawet gdybym nie miała problemu z wczesnym wstawaniem.

poniedziałek, 15 października 2012

Bokwa - nie, to nie warzywo

Nie wiem dlaczego nazwa Bokwa kojarzy mi się z czymś jadalnym. Przecież dzięki niej kalorii nam ubywa, a nie przybywa.





Niedawno postanowiłam powrócić na fitness. Powrócić, gdyż przed ciążą zawsze naturalne dla mnie było, że trzeba się trochę poruszać i przynajmniej raz w tygodniu można mnie było spotkać na aerobiku (lub formach pochodnych). W klubie, do którego się zapisałam zainteresowały mnie nowe zajęcia o nazwie Bokwa. Brzmi dość egzotycznie, ale jak zwykle ciekawa wszelkich nowinek postanowiłam spróbować. Ponieważ w sieci jest jeszcze niewiele informacji o tej ciekawej formie ruchu, postanowiłam ją pokrótce opisać.

Bokwa pochodzi od połączenia dwóch słów. "Bo" - pochodzi od kick boxingu, a "kwa" od afrykańskiego tańca Kwaito. I rzeczywiście część ruchów zawiera wykopy i ciosy rękami w powietrze, większość to kroki raczej taneczne. To, co różni Bokwę od innych zajęć choreograficznych w fitness klubie, to fakt, że tutaj nie mamy choreografii. Tutaj mamy figury, których się uczymy. Figury te pochodzą od liter, lub symboli np. L, K, I i odzwierciedlają kształt jaki będziemy "rysować" krokami na ziemi. Instruktor zamiast mówić co robimy, po prostu pokazuje symbol figury i cała sala zaczyna robić to samo. Każdą figurę oddzielamy dwoma podskokami, które czasami zamieniają się w kręcenie biodrami, lub przeskok z nogi na nogę. Instruktor pokazuje także różne warianty tej samej figury. Czasami robimy po prostu dwa kroki w bok, a czasami skaczemy  wymachując rękami.

Muszę przyznać, że ta forma fitnessu bardzo mi się podoba. Lubię gdy figury których uczę się na jednych zajęciach, można wykorzystać na następnych . A figur do nauki jest mnóstwo - każda godzina Bokwy to nowe literki do zatańczenia, plus powtórka starych. Tempo jest dość szybkie, poza tym cały czas skaczemy - więc spalić można naprawdę sporo. Na stronie poświęconej Bokwie znalazłam informację, że dzięki godzinie Bokwy spalić możemy do 1200 kalorii. Jak dla mnie najważniejsze, że nie jest nudno. Bokwa to fajna alternatywa dla tych którzy mają już dosyć zwykłego step touch, step out, kick back, mambo, obrót... Gdy na fitness uczęszczamy latami, naturalne jest, że to się po prostu nudzi.

Bokwę polecam także tym, którzy nie przepadają za zajęciami choreograficznymi. Na zajęciach tych nie musimy liczyć kroków i pamiętać co jest po czym. Instruktor na bieżąco pokazuje co robimy, a figury powtarzane są tyle razy, że nie sposób ich nie opanować.

Podsumowując - Bokwa to fajna alternatywa dla zwykłego aerobiku. Ostatnio robi się coraz bardziej popularna - na pewno znajdziecie ją w swoim mieście. Poniżej znajdziecie filmik prezentujący jak Bokwa wygląda w rzeczywistości.




sobota, 13 października 2012

Cuccio Naturale - Odżywka do skórek z wyciągiem miodu i mleka

Gdybym znała jej zbawienne działanie, pewnie nie leżałaby w szafce tak długo.

Tak, tak, ten kosmetyk musiał odczekać swoje, abym zaczęła go używać. Jakoś nigdy nie wierzyłam w tego typu cuda.  Dostałam go w prezencie od Reni - autorki bloga Szminką po Lustrze, jednak na początku produkt ten nie wzbudził mojego większego zainteresowania. Po co odżywiać skórki? Przecież chcemy się ich pozbyć. Myliłam się, ale jakże miło przyznać się do takiej pomyłki.





ProducentCuccio 
ProduktOdżywka do skórek z wyciągiem miodu i mleka
Cena29,00 PLN
Pojemność: 15 ml


Skład: Cottonseed (Gossypium) Oil, Sunflower Oil, Safflower Oil, Vitaminum A, Palmitate, Vitamin E Acetate, Fragrance

Opis producenta:  Naturalnie rewitalizujący kompleks miodowo mleczny, zawiera: pro-witaminę B5; witaminy A, E, F; kwasy zbożowe; olejek z kiełków zbóż; siarkę; olejek z pestek jojoby; gliceryna oraz miód i mleko.
Dogłębnie nawilża i odżywia skórki oraz paznokcie.

Moja opinia

Tak naprawdę do wypróbowania tej odżywki nakłonił mnie jej cudowny, miodowo-mleczny zapach, przypominający cukierki Wertel's Original. Za każdym razem gdy ją nakładam, po prostu narkotyzuję się tą słodką, karmelkową wonią. A czasu na narkotyzowanie się jest dość sporo, gdyż odżywka należy do tego typu kosmetyków, po nałożeniu których zmuszone jesteśmy siedzieć i nic nie robić. Olejek ten jest bardzo tłusty, a więc po nałożeniu go na paznokcie radzę niczego nie dotykać. Najlepiej przed aplikacją odżywki przygotować sobie jakiś dobry film lub serial i zasiąść wygodnie na kanapie. Osobiście preferuję serial, gdyż mniej więcej po 30 - 40 minutach odżywka jest całkowicie wchłonięta przez skórkę i macierz paznokcia. Serial się kończy, odżywka wchłonięta, a ja mogę się zająć czymś pożytecznym.

Rezultaty stosowania tego cuda są znakomite. Skórki wokół paznokci, które często były wysuszone i miały tendencje do zadzierania, teraz są prawie niewidoczne. Paznokcie zdecydowanie się wzmocniły. Nie łamią się i wyglądają zdrowo. Rezultaty widać już po 3 tygodniach. Producent radzi stosować ją 3-4 razy w tygodniu, ale ja stosuję ją najwyżej 2 razy w tygodniu i również zauważyłam niesamowitą poprawę. 

Wydajność olejku przerasta moje oczekiwania. Na jedną aplikację zużywam nie więcej niż 5 kropel. Odżywki prawie w ogóle nie ubywa. 

Niewątpliwym atutem kosmetyku jest także wspaniały, naturalny skład - żadnych podejrzanych substancji. Co prawda, opis znaleziony na stronie producenta nie do końca się zgadza z tym, co znajdziemy w składzie na opakowaniu, ale w tym przypadku zupełnie mnie to nie rusza. Jest naturalnie, pachnąco, wzmacniająco, upiększająco i ponadto niedrogo. Moim zdaniem każda kropla tego eliksiru jest warta swojej ceny. Z czystym sumieniem przyznaję dziesiątkę.

Moja ocena: 10/10

środa, 10 października 2012

Obraz matki Polki?

Dziś mały offtopic o tematyce reklamowej. Po prostu musiałam się podzielić z Wami moimi spostrzeżeniami.

Wczoraj rzuciła mi się w oczy reklama pewnego leku przeciwgorączkowego dla dzieci. Jak wiecie, od paru miesięcy jestem mamą, więc chcąc, nie chcąc, zwracam uwagę na takie reklamy. Gdy zobaczyłam wizerunek mamy w tej reklamie po prostu "buty mi spadły". Kobieta była rozczochrana i ubrana po prostu fatalnie. Czy taki jest obraz współczesnej Matki Polki? Czy naprawdę jeśli kobieta ma dziecko to nie może być zadbana? Ja się zdecydowanie z takim stereotypem nie zgadzam i nie utożsamiam. Przyznam wręcz, że taki wizerunek matki lekko mnie oburzył. Nie twierdzę, że każda mama w dwa miesiące po porodzie wygląda kwitnąco - tak jak niektóre celebrytki, ale nie róbmy z nas - matek ofiar losu i kocmołuchów.

Z resztą zobaczcie same:



A może to ja przesadzam.... Co myślicie? 

poniedziałek, 8 października 2012

Organix Cosmetix - Krem matujący kontrolujący wydzielanie sebum

Dawno mnie tu nie było... to nie dla tego, że Was nie lubię, lub straciłam zapał. Powód jest bardzo prozaiczny - brak czasu. Odkąd wróciłam do pracy na pełny etat, naprawdę ciężko mi się zmobilizować do wykorzystywania niewielkiej ilości wolnego czasu, jaka mi została, na blogowanie. Mimo to, stęskniłam się za Wami. Poza tym w kolejce stoi już szereg przetestowanych produktów do opisania, więc postaram się od czasu do czasu coś skrobnąć.

Pamiętam, ze wiele z Was wykazało zainteresowanie kremem matującym firmy Organix Cosmetix. Używam go już dość długo, więc najwyższa pora aby napisać o nim kilka słów.

Zdjęcie pochodzi ze strony http://biopiekno.pl




Producent: Organix Cosmetix
ProduktKrem matujący kontrolujący wydzielanie sebum
Cena44,00 PLN
Pojemność: 50 ml
Cena / 10 ml: 8,80 PLN


SkładAloe Barbadensis Leaf Juice, Glyceryl Stearate SE, Cetyl Alcohol, Butylene Glycol, Enantia Chlorantha Extract, Oleanolic Acid, Candida bambicola, Glucose, Methyl Rapeseedate Ferment, Aqua (Water), Caprylic/Capric Triglyceride, Propanediol, Glycerin, Isoamyl Laurate, Squalane, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Isoamyl Cocoate, Simmondis Chinesis (Jojoba) Seed Oil, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Tocopheryl Acetate, Bisabolol, Sodium Hyaluronate, Lauroyl Lysine, Sodium Stearoyl, Glutamate, Glyceryl Caprylate, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Parfum (Fragrance), May Contain: Benzyl Benzoate, Benzyl Salicylate, Citronellol, Geraniol, Limonene, Linalool.

Opis producenta:  Nadmiar sebum jest częstym problemem przy cerze tłustej i mieszanej. Krem kontrolujący 24/7 jest idealnym rozwiązaniem dla cery problematycznej - zwalcza niedoskonałości skóry, utrzymując jednocześnie odpowiedni poziom nawilżenia. 

Produkt zawiera dwa składniki aktywne:
  • Evermat ™- aktywny czynnik regulujący wydzielanie sebum, połysk oraz wielkość porów.
  • RonaCare ® Bisabolul - ma działanie silnie przeciwzapalne, koi i chroni podrażnioną skórę.

Codzienne stosowanie zapewnia skórze wygodę, komfort oraz świeży wygląd. 


Krem matujący Organix:

- w 100% naturalny zapach,
- bez parabenów, 
- bez glikolu, 
- bez sztucznych barwników,
- bez silikonu,
- bez Phenoxyethanolu,
- bez PEG i SLS,
- fizjologiczne pH,
- hypoalergiczny.

Moja opinia

Krem ten ma zarówno swoje wady jak i zalety, niewątpliwie jednak muszę wspomnieć o jednej z nieprzyjemnych cech tego kremu, która od razu rzuca nam się na nozdrza. Krem ma nieprzyjemny zapach - przynajmniej w moim odczuciu. Producent pisze, że jest to "100% naturalny zapach", ale ja wręcz powiedziałabym, że śmierdzi. Na szczęście zapach ten wyczuwalny jest tylko przez chwilę, przy nakładaniu kremu i szybko się ulatnia. Pewnie nie zmusiłabym się do nakładania tego specyfiku codziennie na moją twarz, gdyby nie jego świetne właściwości.

Krem zaskoczył mnie przede wszystkim tym, że naprawdę dobrze matuje. Do tej pory w celach zmatowienia makijażu używałam pudru bambusowego. Jakiś czas temu wykończyłam ostatnie zapasy tego cuda. Byłam bardzo zdziwiona, gdy okazało się, że po nałożeniu makijażu na zaaplikowany wcześniej krem matujący nie muszę już używać żadnego pudru. Buzia była gładka i matowa, ale mimo to odpowiednio nawilżona, dzięki czemu podkład leżał naprawdę dobrze.

Konsystencja kremu jest lekka, dzięki czemu krem bardzo szybko się wchłania. Nie musimy wyczekiwać godzinami aby nałożyć na twarz makijaż. 10 minut w zupełności wystarcza by krem całkowicie się wchłonął.

Na pochwałę zasługuje także szklane opakowanie z pompką. Bardzo ładnie prezentuje się w łazience. Ponadto jest wygodne i higieniczne w użyciu. Ciężko tylko zobaczyć ile kremu jeszcze w nim zostało.

Podsumowując, ten krem bardzo mi pasuje, zwłaszcza w okresie letnim. Przyznam, że teraz gdy zrobiło się chłodniej i warunki atmosferyczne nie sprzyjają naszym twarzom, sięgam raczej po bardziej nawilżające, niż matujące kremy. Uważam, że produkt Organix Cosmetix nadaje się świetnie to cer tłustych, mieszanych i problematycznych. Raczej nie poleciłabym go dla cery suchej. Cena nie odstrasza, więc jeśli macie problemy ze "świeceniem", to myślę, że warto spróbować.

Moja ocena: 8/10

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...