Tak zwane "kwasy" to popularna nazwa zabiegu wykonywanego w wielu salonach kosmetycznych. Polega na złuszczaniu martwego naskórka poprzez reakcję chemiczną kwasu AHA ze skórą. Zabieg polecany szczególnie dla cery skłonnej do niedoskonałości. Po serii zabiegów skóra twarzy powinna być bardziej odporna na czynniki zewnętrzne, jak również pozbawiona niedoskonałości. To teoria, a jak to wygląda w praktyce? Ostatnio dałam się namówić na serię takich zabiegów u znajomej właścicielki miejskiego SPA w Krakowie. Poniżej znajdziecie kilka istotnych faktów na temat zabiegu.
Jaki kwas wybrać?
Ja miałam do wyboru trzy kwasy: migdałowy, glikolowy i pirogronowy. Kwas migdałowy jest najłagodniejszy, polecany do cery wrażliwej, zaś pirogronowy najmocniejszy, przeznaczony do zadań specjalnych. Kosmetyczka powinna doradzić, jaki kwas będzie najlepszy dla naszej skóry. Ja wybrałam migdałowy, gdyż bałam się efektu podrażnienia skóry. W trakcie serii zabiegów zawsze można zmienić kwas na mocniejszy.
Jak wygląda zabieg?
Na początku kosmetyczka oczyszcza skórę, najlepiej gdy przed zabiegiem wykonany jest peeling kawitacyjny. Skóra musi być również odtłuszczona. Następnie nakłada się kwas na kilka minut. Ja miałam nałożony maksymalnie na 8 minut przy ostatnim zabiegu. Zwykle jednak, czas nie przekraczał 5 minut. Po zneutralizowaniu i zmyciu kwasu nakładana jest maseczka kojąca skórę.
Czy to boli?
Nie, nie boli. Może lekko szczypie, zwłaszcza w miejscach, gdzie skóra jest podrażniona. Przekonałam się o tym gdy miałam katar i podrażnioną skórę wokół nosa od ciągłego smarkania. Jeśli kosmetyczka zna się na rzeczy, powinna zabezpieczyć podrażnione miejsca wazeliną, oraz obserwować skórę w czasie zabiegu. Gdy skóra źle reaguje, kwas powinien zostać zneutralizowany. Przypuszczam, że mocniejsze kwasy mogą szczypać trochę bardziej.
Co po zabiegu?
Około trzeciego dnia po zabiegu cera może wydawać się spięta i często zaczyna się łuszczyć. Na szczęście trwa to 1-2 dni. Aby to trwało jak najkrócej, należy cerę mocno nawilżać, najlepiej nakładając dobrą maskę poleconą przez kosmetyczkę. Przed maską wskazane jest wykonanie delikatnego peelingu enzymatyczny, aby pozbyć się złuszczającego się naskórka.
Czy jeden zabieg wystarczy?
Nie nie wystarczy. Jeśli liczymy na długoterminową poprawę stanu skóry, zabieg należy powtórzyć od 3-6 razy w odstępach co 2-3 tygodnie. U mnie trzy zabiegi dały już bardzo ładny efekt.
Ile to kosztuje?
Cena jednego zabiegu waha się między 100-150 zł. Gdy kupujemy w serii, zwykle możemy liczyć na upust.
Czy warto?
TAK! Jestem zachwycona działaniem zabiegu. Długo zmagałam się z tzw. "kaszką" na policzkach, czyli drobnymi krosteczkami obecnymi niemalże zawsze. Właściwie, nie liczyłam, że można coś z tym zrobić, bo próbowałam wszystkiego. Mówiłam sobie, że już taka moja uroda i przykrywałam niedoskonałości makijażem. Już po pierwszym zabiegu krosteczki zniknęły, a każdy następny sprawiał, że moja skóra stała się bardziej promienna. Po miesiącu od ostatniego zabiegu efekt nadal się utrzymuje.
Zabieg jak najbardziej polecam, ale tylko robiony przez profesjonalistkę. Sama nigdy nie odważyłabym się zastosować takiej terapii w domu. Ryzyko podrażnienia jest za wysokie, zwłaszcza przy cerze wrażliwej.