Dziś kolejna porcja moich doświadczeń z kosmetykami naturalnymi - tym razem dotyczyć będzie pielęgnacji włosów. Odkąd pamiętam, zawsze używałam szamponów drogeryjnych dobrze znanych mi z telewizji marek. Szukając wiadomości na temat kosmetyków naturalnych do twarzy i ciała, znalazłam wiele recenzji wychwalających pod niebiosa organiczne szampony do włosów. Postanowiłam więc spróbować, co to za cudowne specyfiki. Nie chciałam wydawać zbyt dużo pieniędzy na pierwszy raz, na wypadek gdyby szampon ze składnikami naturalnymi totalnie nie odpowiadał moim włosom, więc sięgnęłam po jeden z najtańszych. Mój wybór padł na jeden z szamponów firmy Sante z serii Natural Basics. (Z góry przepraszam za słabej jakości zdjęcie, ale nie udało mi się zrobić lepszego - marny ze mnie fotograf, do tego z marnym sprzętem...).
Producent: Sante Naturkosmetik
Produkt: Szampon z grapefruitem i bio-oliwą do włosów zniszczonych
Cena: 16,90 PLN
Pojemność: 200 ml
Cena / 10 ml: 0,85 PLN
Skład: Aqua, Alcohol, Coco Glucoside, Glycerin, Disodium Cocoyl Glutamate, Sodium Cocoyl Glutamate, Glyceryl Oleate, Xanthan Gum, Sodium PCA, Olea Europaea Oil, Betaine, Citrus Grandis (Grapefruit) Oil, Calendula Officinalis Flower Extract, Urtica Dioica (Nettle) Extract, Parfum (Essential Oils), Phytic Acid, Citric Acid, Limonene, Linalool
Opis producenta: Witalizująca pielęgnacja włosów z łagodnymi substancjami myjącymi, oliwą z oliwek i olejkiem grejpfrutowym przeznaczona do zmęczonych i zniszczonych włosów.
Moja opinia
Moja ocena: 4/10
Moja opinia
Szampon ma przyjemny, delikatnie cytrusowy zapach i ma konsystencję przezroczystego żelu. Słabo się pieni, ale czytałam, że jest to cecha większości naturalnych kosmetyków myjących (ze względu na brak w składzie syntetycznego detergentu Sodium Lauryl Sulfate). Niestety, brak pienienia się to minus, trzeba się nieźle napracować, żeby porządnie umyć włosy. Czasem aż ręce bolą od trzymania ich ciągle do góry, ale trzeba się trochę wysilić i rozprowadzić szampon po całej głowie. Od razu mówię, że mnie, przyzwyczajonej do szamponów łatwo pieniących się, na początku nie zawsze się to udawało. Zdarzyło mi się, że podczas suszenia włosów odkryłam nie umyte obszary na mojej głowie i musiałam umyć głowę jeszcze raz...
Czy końcowy efekt jest wart zachodu? I tak, i nie. Zdecydowanie zauważyłam, że włosy są inne - jakby lżejsze - to pewnie zasługa braku silikonów w składzie. Ten efekt, zdecydowanie przypadł mi do gustu. Niestety były też efekty uboczne. Szampon bardzo plącze włosy, więc bez odżywki ani rusz. Poza tym, występuje coś czego bardzo nie lubię - włosy się strasznie elektryzują! Patrząc na skład kosmetyku, możemy zauważyć dwie substancje, które mają zniwelować ten efekt (Sodium PCA i Betaine), ale chyba to za mało - albo za mało dla moich włosów. Nic mnie tak nie wkurza jak włosy stające dęba na około głowy, sprawiające, że wyglądam jak Einstein porażony prądem. :) Zdecydowanie nie tego szukam.
Podsumowując, nie wyobrażam sobie używania tego szamponu bez odżywki (odżywkę nabyłam świetną, opiszę niebawem, po prostu cudo). Producent dedykuje ten szampon włosom zniszczonym, więc liczyłam na właściwości nawilżające i odbudowujące, niestety, zawiodłam się. Być może sięgnęłam po nieodpowiedni dla mnie produkt. W zanadrzu czeka już następny szampon organiczny do przetestowania. Pierwsze użycie było bardzo obiecujące, więc nie zrażam się dotychczasowymi wrażeniami.
Moja ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz