czwartek, 28 czerwca 2012

Zakupy w kosmetyki-mineralne.com


Przyszła pora na uzupełnienie moich mineralnych zbiorów, głównie dlatego, że mój podkład jest już na wykończeniu. Postanowiłam więc złożyć zamówienie w sklepie kosmetyki-mineralne.com. Złożyłam je dwa dni temu, a już dziś  paczuszka trafiła do moich rąk. 

Na pewno pamiętacie, że miałam problem z moim ulubionym odcieniem podkładu Everyday Minerals czyli Light Neutral, gdyż w nowej formule IT jest on dużo ciemniejszy (pisałam o tym tutaj). Postanowiłam więc zakupić go w innej formule. Wybrałam opcję Matte, czyli matującą. W najbliższych dniach przetestuję podkład i napiszę Wam, czy kolor odpowiada temu w starej formule Intensive, oraz jak się sprawuje formuła Matte. Zakupiłam także nowy pędzel do nakładania podkładu. Ostatnio od pędzla Flat Top preferuję bardziej pędzel Kabuki, ale oryginał EDM jest dość drogi. Szukałam więc jakiegoś tańszego odpowiednika. W rezultacie wybrałam pędzel firmy Eco Tools za około 30 zł - zobaczymy jak się sprawdzi. Skusiłam się także na jasny, perłowy cień do powiek Sea Horse w podróżnym opakowaniu. Wisienką na torcie jest darmowa próbka podkładu Lily Lolo (odcień Popcorn).

Z obsługi sklepu jestem bardzo zadowolona. Ponieważ nie było to moje pierwsze zamówienie i miałam na swoim koncie uzbierane sporo punktów, mogłam skorzystać z opcji zakupy za punkty. Cień do powiek nie kosztował mnie więc ani złotówki. Bardzo miło ze strony sklepu, że stali klienci mogą skorzystać z takich promocji. Od strony technicznej również nie mam żadnych uwag. Na maila dostajemy zarówno potwierdzenie zamówienia, jak i informację o wysyłce kosmetyków. Kosmetyki zapakowane były w utwardzaną  bąbelkową  kopertę, tak aby nic nie zostało uszkodzone. Ogólnie nie mam żadnych uwag i szczerze ten sklep polecam.

wtorek, 26 czerwca 2012

Czerwcowe rozdanie - przypominajka!





Dobiega końca termin mojego czerwcowego rozdania. Serdecznie zapraszam wszystkich moich publicznych obserwatorów do wzięcia w nim udziału! Wygrać można następujące kosmetyki:


1. Bielenda - Krem do ciała Q10 redukujący cellulit, rozstępy, blizny (175ml)
2. Bielenda - Serum i maska do cery naczynkowej z serii Kasztan (2 x 5g)
3. Everyday Minerals - Finishing Dust - puder wykończeniowy, pełnowymiarowe opakowanie, użyty przeze mnie 1 raz (12g)
4. La Claree - Relaksacyjny olejek do ciała (mini produkt 30ml)
5. La Claree - Łagodne mleczko oczyszczające (mini produkt 30ml)
6. Zestaw próbek kosmetyków naturalnych firm: Lavera, Sante, Eubiona, Absolute Organics, Annmarie Borlind John masters Organic, Madara, Ava

Przypominam, że rozdanie trwa do 30.06.2011. Aby wygrać zestaw kosmetyków, wystarczy umieścić odpowiedni komentarz pod tym postem. O wygranej zadecyduje losowanie. Jeszcze raz serdecznie zapraszam!

piątek, 22 czerwca 2012

Moje mineralne zbiory - cienie do powiek


Przyszła pora na opisanie mojego zbioru mineralnych cieni do powiek. Nie posiadam ich zbyt wiele, gdyż nie używam kolorowych cieni do powiek na co dzień. Gdy maluję się np. do pracy używam jasnych, cielistych kolorów, czasem brązów. Cienie Everyday Minerals, dostępne są w trzech rozmiarach:
  • Rozmiar mini - opakowanie pełnowymiarowe, 2.5g w sklepie everydaycosmetics.pl, oraz 1.7g w sklepie kosmetyki-mineralne.com (też się zdziwiłam, bo cena jest taka sama 29.90). Ja posiadam tylko jeden cień o takim rozmiarze, jest to Mystic Night. Jak dla mnie, jest to zdecydowanie za duże opakowanie, zwłaszcza jeśli cienia nie zamierzamy używać codziennie. Ja odcienia Mystic Night używam od czasu do czasu, na jakieś wieczorne wyjście i nie zużyłam jeszcze nawet 1/10 słoiczka, a posiadam ten cień około 3 lat.
  • Rozmiar travel - 1g, opakowanie podróżne. Nie posiadam jeszcze żadnego cienia w tym rozmiarze, ale wypytałam o niego jedną z moich koleżanek. Opakowanie z wyglądu przypomina błyszczyk i  posiada kuleczkę do aplikacji cienia, taką jak w dezodorantach roll on. Jest to w miarę wygodny sposób aplikacji przy założeniu, że używamy tylko jednego odcienia do makijażu oczu. Jeśli do makijażu używamy dwóch lub więcej cieni to raczej nie będziemy zadowolone z tego opakowania.
  • Rozmiar try me - czyli próbki, słoiczek około 1g, większość cieni jakie posiadam mam właśnie w tym rozmiarze. Jest to moim zdaniem idealna, wystarczająca ilość cienia. Prawda jest taka, że gdy intensywnie, codziennie używam jednego cienia, to jestem w stanie wykończyć słoiczek dopiero po roku. 
Everyday Minerals udostępnia także zestawy cieni. W owalnym pudełku z lusterkiem i aplikatorem zamknięte są 4 cienie. Ja posiadam jeden taki zestaw o nazwie Everyday Resort, zawierający dwa jasne i dwa brązowe cienie - czyli idealny zestaw na co dzień. Cienie te mam około 3 lat i jasne odcienie są już na wykończeniu, brązów jest około połowa. Wybaczcie, że paletka jest przybrudzona, ale ma już swoje lata i nosi wyraźne ślady użytkowania.




Cienie Everyday Minerals występują w trzech rodzajach: matowe, perłowe i lśniące. Mam słabość do kupowania lśniących cieni, jednak używam ich tylko na specjalne okazje. Na co dzień preferuję odcienie matowe lub perłowe.

A oto odcienie, które można znaleźć w mojej kosmetyczce:

Ginger Peach  - delikatny brzoskwiniowy cień z srebrzystymi drobinkami. Bardzo go lubię, szczególnie dobrze współgra z letnią opalenizną (kategoria: lśniące)

Oasis - miedziano-złoty cień, również świetnie podkreślający opaleniznę, zawiera żółtawe lśniące drobinki (kategoria: lśniące)

Boardwalk - ciemnobrązowy, czekoladowy cień z połyskującymi drobinkami (kategoria: lśniące)

Mupples and mums - ciemny, czarno-grafitowy cień, lekko wpadający w granat, dość trudny do aplikacji, rzadko go używam. Obecnie odcień ten jest niedostępny w sprzedaży.

I'm keeping your CD's - ten cień należy właściwie do kategorii eylinerów, jest to bardzo ciemnozielony połyskujący cień, lubię robić nim kreskę gdy maluję oczy na zielono.

Cliche - to jeden z moich ulubionych odcieni, niestety już niedostępny. Cień jest niemalże biały i lekko połyskujący. Nadaje się świetnie jako cień bazowy do wieczornego makijażu, lub rozjaśnienia kącików oka (kategoria: lśniące)

Rare silk - ten jasny, kremowy,  niemalże zlewający się ze skórą odcień był przeze mnie używany prawie codziennie przez ostatni rok. Świetnie nadaje się do rozświetlenia zmęczonego oka, ale przy tym jest prawie niewidoczny. Malowanie się tym cieniem to taki makeup no-makeup, czyli coś co preferuję na co dzień. Jest to jedyny cień do powiek, który udało mi się zużyć w całości. (kategoria: matowe)

Mystic night - fioletowy cień o niebieskawym połysku, niestety ciężko go zaaplikować tak, aby uzyskać bardzo intensywny purpurowy efekt. Używam go raczej rzadko. (kategoria: lśniące)

Poniżej możecie znaleźć swatche wszystkich opisanych odcieni. Niestety mam dość kiepski aparat i jasne cienie są ledwo widoczne. Musicie się w tym wypadku zdać na mój słowny opis.


wtorek, 19 czerwca 2012

Mój ranking naturalnych szamponów

Odkąd zaczęłam prowadzić bloga przetestowałam już dosyć sporo naturalnych szamponów. Jedne z nich mnie zachwyciły, inne zaś były totalną porażką. Dziś postanowiłam stworzyć zestawienie najlepszej piątki.



Miejsce 1: Lavera - Szampon mleczko mango
Ten szampon to zdecydowanie mój numer jeden. Właściwie nie znajduję w nim żadnych wad - no może jedną, mógłby być tańszy.

Dobrze się pieni: tak
Zapach: mango (prześliczny)
Włosy łatwo się rozczesują: tak
Brak elektryzowania: tak
Zmywa oleje: tak
Cena/10ml: 1,35 PLN


Zdjęcie pochodzi
ze strony matique.pl
Miejsce 2: Lavera - Szampon mleczko różane
Tego szamponu nie opisywałam na blogu, gdyż jak dla mnie różni się on od szamponu mleczko mango tylko zapachem. Jest to równie dobry szampon jak jego brat na miejscu pierwszym :)


Dobrze się pieni: tak
Zapach: róża
Włosy łatwo się rozczesują: tak
Brak elektryzowania: tak
Zmywa oleje: tak
Cena/10ml: 1,35 PLN




Jest to bardzo dobry szampon w niewygórowanej cenie. Zwłaszcza jeśli uda nam się go kupić w promocji za 19.90 PLN. Trzeba jednak do niego mieć dobrą odżywkę ułatwiającą rozczesywanie włosów - bez tego ani rusz.


Dobrze się pieni: tak
Zapach: miód i cytryna
Włosy łatwo się rozczesują: nie
Brak elektryzowania: tak
Zmywa oleje: tak
Cena/10ml: 0,80 PLN




Miejsce 4: Alterra - Szampon Morela i Pszenica
Jest to chyba najtańszy szampon naturalny jaki można znaleźć na rynku i przy okazji dostępny w każdym Rossmanie. Jak dla mnie szampon spisywał się bardzo dobrze. Zasługuje z pewnością na miejsce w pierwszej piątce.


Dobrze się pieni: tak (ale nie tak dobrze jak poprzednie szampony)
Zapach: morelowy
Włosy łatwo się rozczesują: tak
Brak elektryzowania: tak
Zmywa oleje: nie próbowałam
Cena/10ml: 0,36 PLN



Miejsce 5Eubiona - Szampon naprawczy do włosów farbowanych
Szampon Eubiony był pierwszym szamponem naturalnym, który spełnił moje oczekiwania, i z którego byłam zadowolona. Dziś wiem, że raczej do niego nie wrócę, bo za taką cenę mogę mieć szampon Lavery. Mimo to uważam, że produkt ten jest wart wyróżnienia.

Dobrze się pieni: tak (ale nie tak dobrze jak poprzednie szampony)
Zapach: owocowy
Włosy łatwo się rozczesują: tak
Brak elektryzowania: tak
Zmywa oleje: nie próbowałam
Cena/10ml: 1,39 PLN


Pozostałe szampony, które testowałam, czyli:



wypadają poza pierwszą piątkę. Nie kupiłabym ich po raz drugi więc, trudno abym umieściła je w zestawieniu TOP. A jaki jest Wasz ulubiony szampon naturalny?

sobota, 16 czerwca 2012

A czy Ty jesteś uzależniona?


W najnowszym ELLE trafiłam na ciekawy artykuł pt. "Uzależniona od kosmetyków". Autorka opisuje w nim swoją słabość do nowinek kosmetycznych. Przyznaje także, że kieruje się obietnicami producentów w wyborze kosmetyków oraz liczy na efekty od zaraz.

Niejedna z nas popełnia te błędy. Ja również kiedyś zmieniałam kremy jak popadnie, wierząc, że w końcu trafię na taki dający efekt Photoshopa. Niestety na efekty działania kremu należy poczekać. Cytuję za autorką artykułu:

"Skuteczność kosmetyku można ocenić nie po jednym dniu ale po trzech miesiącach. Profesjonaliści mówią, by kobiety do lat 30 stosowały jeden krem przez 30 dni. Po czterdziestce ten efekt będzie widoczny dopiero po dwóch miesiącach.". 

Myślę, że my kobiety często o tym zapominamy. Ja uświadomiłam sobie ten błąd jakiś czas temu. Teraz staram się dać każdemu kremowi szansę i wytrwać przy nim przynajmniej przez miesiąc (no chyba że podrażnia albo uczula), dlatego też recenzje kremów na moim blogu nie pojawiają się zbyt często. Ponadto wyleczyłam się już z posiadania kilku kremów i stosowania ich na zmianę. Może to ma jakiś sens, ale na pewno nie wówczas, gdy chcemy obiektywnie ocenić działanie kosmetyku. Ostatnio stawiam raczej na minimalizm i staram się najpierw jeden kosmetyk skończyć, a potem kupić następny.

Podsumowując, chyba już wyleczyłam się z kosmetykoholizmu. Lubię kupować kosmetyki, ale z tym nie przesadzam - na mojej półce znajduje się tylko to co potrzebne. A jak jest u Was? Jesteście uzależnione?

czwartek, 14 czerwca 2012

Metamorfoza bloga

Jak widzicie blog przeszedł znaczną metamorfozę. Chciałam aby był bardziej przejrzysty i czytelny. Mam nadzieję, że mi się to udało. Jeśli zauważycie jakieś problemy techniczne z nowym wyglądem bloga lub macie jakieś sugestie, to bardzo proszę o komentarz lub o maila. Mam nadzieję, że nowa szata graficzna bloga Wam się spodoba.

BeSave - Szampon do włosów suchych i zniszczonych

Dziś kilka słów na temat szamponu firmy BeSave. Szampon ten jest przeznaczony do włosów suchych i zniszczonych. Moje nie są już może aż tak bardzo zniszczone, ale jednak ciągle je farbuję na blond, więc muszę intensywnie dbać o ich kondycję. Mimo, że objętość szamponu jest duża, ja kończę już pierwszą butlę, więc przyszła pora aby coś o nim napisać. Ogólnie rzecz biorąc, bardzo ten szampon polubiłam.





Producent: BeSave
ProduktSzampon do włosów suchych i zniszczonych
Cena: 40,00 PLN (aktualnie w można go kupić w promocji po 19,00 PLN)
Pojemność: 500 ml
Cena / 10 ml: 0,80 PLN


SkładAqua (water), Anthemis Nobilis Flower Water, Sodium Coco-sulfate, Glycerin, Lauryl Glucoside, Decyl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Coco-glucoside, Glyceryl Oleate, Hydrolyzed Wheat Protein, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum (fragrance), Dicaprylyl Ether, Lauryl Alcohol, Hippophae Rhamnoides Extract, Mel, Olea Europaea (olive) Leaf Extract

Opis producenta:  Delikatnie myjący szampon, który odżywia i wygładza suche, zniszczone włosy od nasady aż po same końce. Wzbogacony o ekstrakty roślinne doskonale nawilża i odżywia również skórę głowy.

Aktywne składniki: Rumiankowa woda kwiatowa, Proteiny pszenicy, Miód, Wyciąg z liści oliwki, Ekstrakt z liści rokitnika

Moja opinia

Szampon ma konsystencję przezroczystego żelu i nie jest bardzo gęsty. Dzięki temu, gdy szampon już się kończy, nie musimy czekać godzinami aż coś wyleci z butli. Opakowanie ma dużą objętość (500ml), co jest charakterystyczne dla wszystkich produktów firmy BeSave. Jak dla mnie, jest to zdecydowanie zaleta. Lubię takie duże, ekonomiczne opakowania.

Zapach szamponu to połączenie miodu i cytryny. Jest on przyjemny, ale nie jakiś powalający. Na szczęście na tyle delikatny, że nie stanowi problemu, nie odurza. Kosmetyk dobrze się pieni, mimo, że nie zawiera SLS. Poza tym jest bardzo wydajny. Butla 500ml wystarcza mi na około 2 miesiące, mimo, że myję włosy codziennie lub co drugi dzień.

Jeżeli chodzi o działanie kosmetyku to jestem zadowolona, ale nie wniebowzięta. Szampon jest delikatny, ale dobrze oczyszcza włosy. Ostatnio olejuję włosy olejkiem ze słodkich migdałów i nie mam problemu ze zmyciem oleju. Po umyciu włosy się nie puszą i są lekkie. Niestety szampon bardzo plącze włosy i jeżeli na jakieś miejsce na głowie nie nałożę odżywki, to potem nie mogę rozczesać włosów w tym miejscu. Jest to dla mnie największy minus tego szamponu. Wiem, że to odżywka, a nie szampon ma zapewnić łatwość rozczesywania, ale na przykład szampon Lavery o którym pisałam, nie plątał włosów aż tak bardzo.

Mimo, że szampon ma swoje wady, polubiłam go tak bardzo, że już zakupiłam drugą butlę. Kupno tego szamponu w promocyjnej cenie 20,00 PLN, to świetna okazja. Kupujemy bardzo dobry, ekologiczny kosmetyk po fantastycznej cenie. Polecam zrobić teraz zapasy :)

Moja ocena: 8/10

poniedziałek, 11 czerwca 2012

7 kroków do idealnej cery

Zdjęcie pochodzi z serwisu www.beautyofwoman.com

Ostatnio od kilku osób usłyszałam, że moja cera bardzo się poprawiła po ciąży. Rzeczywiście, ciąża mi służyła, ale według mnie znaczna poprawa mojej cery nie jest kwestią ostatnich miesięcy, ale kilku ostatnich lat. Pełni ideału jeszcze nie osiągnęłam, ale myślę, że jestem na dobrej drodze.
W ciągu ostatnich pięciu lat pielęgnacja mojej cery uległa diametralnej zmianie. Stałam się bardziej świadoma tego jak o nią dbać oraz co mi służy, a co nie. Dziś chciałam podzielić się tą wiedzą z Wami.

1. Nawilżaj

W liceum i na studiach miałam duże problemy z trądzikiem. Oczywiście aby się go pozbyć stosowałam powszechnie reklamowane serie kosmetyków dla cery młodej, które niemiłosiernie wysuszyły mi skórę twarzy. Wydawało mi się, że skoro cerę mam tłustą to należy ją zmatowić. Niestety, takie traktowanie cery doprowadziło do powstania brzydkich zaczerwienień, a trądzik wcale nie zniknął. Wtedy nie wiedziałam jeszcze jak istotną kwestią jest odpowiednie nawilżanie twarzy. Na szczęście ktoś mnie w porę uświadomił i zaopatrzyłam się w dobry krem nawilżający. Teraz stosuję taki krem codziennie, choć próbuję wciąż różnych marek. Nie wyobrażam sobie wyjścia z domu bez nałożenia wcześniej kremu nawilżającego. 

2. Odżywiaj

Skórę należy nie tylko nawilżać, ale także odżywiać. Nie bójmy się ciężkich odżywczych kremów, które czasami są półtłuste lub nawet tłuste. Taki krem nakładamy oczywiście na noc, wtedy skóra odpoczywa i lepiej wchłania składniki odżywcze. Odkąd zaczęłam używać cięższego kremu na noc (zaczęłam od półtłustego z Ziaji) oraz lekkiego nawilżającego na dzień, moja cera osiągnęła w końcu równowagę - przestała się wysuszać oraz przestała się niemiłosiernie świecić.

3. Przerzuć się na makijaż mineralny

Milowym krokiem w zmianie mojej pielęgnacji było totalne odrzucenie podkładów drogeryjnych i zastąpienie ich minerałami. Ponieważ miałam problemy z trądzikiem, codziennie nakładałam grubą warstwę podkładu i korektora, aby zamaskować niespodzianki. Niestety, większość podkładów drogeryjnych zapycha pory skórne i nie pozwala skórze oddychać, co doprowadza do powstawania nowych niedoskonałości. Makijaż mineralny jest zbawienny dla takiej cery i do tego świetnie maskuje. Więcej na ten temat w jednym z moich poprzednich postów o kosmetykach mineralnych.

4. Oczyszczaj

Nigdy, ale to nigdy, nie chodźcie spać bez oczyszczenia skóry twarzy. Nawet gdy jesteście bardzo zmęczone po imprezie, nie zapominajcie o zmyciu makijażu (nawet mineralnego). Na własnej skórze (dosłownie!) przekonałam się jakie mogą być skutki spania w pełnym makijażu. Cera, która w dzień imprezy była w świetnym stanie, na drugi dzień jest tłem dla pryszczy i zaskórników. Po co marnować ciężko wypracowaną idealną cerę, jeśli można poświęcić kilka minut przed snem aby temu zapobiec? Oczywiście o oczyszczanie należy zadbać także jeśli nie robiłyście sobie w danym dniu makijażu. Przez cały dzień na twarzy gromadzi się wiele zanieczyszczeń, które również należy usunąć.

5. Nie wyciskaj

Ten błąd popełniłam nie jeden raz i dalej mi się to zdarza. Nie wiem co takiego jest w tej czynności, ale ma w sobie coś uzależniającego. Niestety skutki wyciskania są tragiczne, zwłaszcza gdy zrobimy to nieumiejętnie. Z małej jasnej kropeczki powstaje wielka czerwona gula. Wyciskanie ma na celu oczyszczenie pora skórnego poprzez pozbycie się sebum. Niestety często nie udaje nam się wycisnąć wszystkiego do końca, lub co gorsza zanieczyścimy "niespodziankę". Wtedy doprowadzamy do wytworzenia się stanu zapalnego, który może przejść w stan ropny. Wygląda to okropnie i trudno się tego pozbyć z twarzy. Jeżeli już musimy wyciskać, to zadbajmy aby robić to czystymi rękoma i zawsze odkazić miejsce po wyciskaniu. Najlepiej oczywiście w ogóle z tego zrezygnować. Pryszcz sam zniknie po kilku dniach.

6. Dowiedz się co ci służy

Przez wiele lat nie bardzo interesowało mnie to co zawierał w sobie dany kosmetyk. Zwykle przy wyborze kremu kierowałam się reklamą lub obietnicami składanymi przez producenta na opakowaniu. Niestety nie każdy mój wybór był trafny. Czasami krem spowodował wysyp pryszczy na twarzy, a czasami podrażnienie. Gdy jednak zaczęłam patrzeć na skład kosmetyku udało mi się zaobserwować pewne reguły jak zachowuje się moja cera przy określonych substancjach. Zauważyłam na przykład, że masło shea w składzie kremu do twarzy powoduje u mnie zapychanie, a kremy z olejkiem z jojoby wybitnie mi służą. Zachęcam Was również do czytania składów i obserwacji jak skóra reaguje po danym kremie. Warto wiedzieć jakich substancji w kremie szukać, a jakich unikać.

7. Jedz zdrowo

Nie wiem jak u Was ale moja cera bardzo reaguje na to co jem. Szczególnie nie służą jej słodycze oraz junk food (chipsy, fast foody itp.). Zjedzenie dużej ilości czekolady powoduje u mnie na następny dzień pojawienie się przynajmniej jednej "niespodzianki". To co jemy ma wpływ nie tylko na nasza sylwetkę, ale również na naszą cerę. Warto więc jeść zdrowo i wprowadzić do diety produkty bogate w witaminy i makroelementy takie jak kiełki, ziarna, orzechy i oczywiście warzywa, a gazowane soki zastąpić wyciskanymi lub wodą mineralną.

Długoterminowe stosowanie powyższych zasad poprawiło stan mojej cery o 200%. Jeżeli macie problemy z trądzikiem to zachęcam Was do wypróbowania moich wskazówek. Na pewno nie zaszkodzą! A może Wy dodałybyście coś jeszcze do tej listy?

sobota, 9 czerwca 2012

BeSave - Relaksujący żel pod prysznic

Z kosmetyków BeSave, które jakiś czas temu zakupiłam, jako pierwszy zużyłam Relaksujący żel pod prysznic. Pewnie dlatego, że używaliśmy go zarówno ja, jak i mój mąż. Dziś możecie przeczytać co sądzimy o tym żelu pod prysznic (tak, tak - wypytałam mojego męża co o nim sądzi :) )




Producent: BeSave
ProduktRelaksujący żel pod prysznic
Cena40,00 PLN (teraz do dostania w promocji za 20,00 PLN na lilinatura.pl)
Pojemność: 500 ml
Cena / 10 ml: 0,80 PLN


SkładAqua (water), Mentha Piperita Water, Sodium Coco-sulfate, Glycerin, Lauryl Glucoside, Decyl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Coco-glucoside, Glyceryl Oleate, Parfum (fragrance), Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Butyrospermum Parkii (shea) Extract, Hippophae Rhamnoides Extract, Olea Europaea (olive) Leaf Extract

Opis producenta:  Relaksujący żel pod prysznic nawilża i delikatnie myje skórę. Dzięki ekstraktom roślinnym zapach żelu działa odświeżająco i relaksująco. Skóra jest miękka i świeża. 
Aktywne składniki: Wyciąg z liści oliwki, Ekstrakt z drzewa SHEA, Ekstrakt z liści rokitnika,  Miętowa a woda kwiatowa

Moja opinia

Na pytanie, które zadałam mojemu mężowi co myśli o tym żelu pod prysznic, odpowiedział: "Jest dobry, nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Wydajna butla i neutralny zapach, bez zbędnych perfum - naprawdę spoko. Co więcej można powiedzieć o żelu pod prysznic?". Ja się z tym stwierdzeniem zgadzam w stu procentach.

500-mililitrowa butla wystarczyła nam na miesiąc, co uważam za bardzo dobry wynik. Żel pod prysznic to kosmetyk podstawowy i nie lubię co tydzień latać do sklepu po nowy, a więc duża pojemność opakowania to zdecydowanie zaleta. Mimo tego, że butelka jest duża kosmetyk dozuje się bardzo wygodnie. Nawet gdy żelu jest mniej niż połowa nie ma problemu z jego wydobyciem. Żel nie jest bardzo gęsty więc nie zalega na dnie opakowania.

Zapach rzeczywiście jest neutralny, delikatny, lekko ziołowy. Jest to podobno zapach drzewa shea (tak jest napisane na opakowaniu). Zapach ten nie jest ani kobiecy, ani męski, a więc pod tym względem żel nadaje się dla całej rodziny.

Oczywiście żel spełnia znakomicie swoją podstawową funkcję - czyli myje. Po użyciu żelu skóra jest miękka, odświeżona, nie ma problemu z wysuszaniem. Do tego mamy przyjazny skład kosmetyku, zawierający naturalne ekstrakty roślinne. Ogólnie rzecz biorąc nie znajduję w nim żadnych wad. No może cena bez promocji jest rzeczywiście dość wysoka, ale zawsze można na taką promocję zapolować.


Moja ocena: 10/10

środa, 6 czerwca 2012

Zakupy w LiliNatura.pl


Wczoraj doszła do mnie paczuszka z kosmetycznymi zakupami. Tym razem zakupiłam wszystko w sklepie internetowym LiliNatura.pl. Był to mój drugi zakup w tym sklepie, i tak jak za pierwszym razem, jestem bardzo zadowolona. Miły kontakt z panią Adrianną, szybka dostawa zakupów,a w paczce oprócz zakupów mnóstwo próbek i folderów o naturalnych kosmetykach. Z czystym sumieniem mogę Wam polecić zakupy w tym sklepie .
Oto co tym razem zakupiłam:

  • BeSave - Tonizujący żel pod prysznic
  • BeSave - Szampon do włosów suchych i zniszczonych (to już moja druga butla)
  • Coslys -  Kokosowa odżywka do włosów i balsam do stylizacji 
  • Bentley Organics - Spray do dezynfekcji zabawek
Recenzje pojawią się na blogu jak tylko przetestuję te produkty. A moją opinię o szamponie BeSave poznacie niebawem.



wtorek, 5 czerwca 2012

Problemy z komentowaniem

Moje Drogie,

dostałam dzisiaj informację, że weryfikacja obrazkowa powodowała problemy z komentowaniem. Obrazki nie zawsze się wyświetlały. Chciałam Was poinformować, że w związku z tymi problemami wyłączyłam opcję weryfikacji obrazkowej. Gdybyście zauważyły jeszcze jakieś problemy techniczne na blogu, to bardzo proszę o kontakt na mój email: angie.testuje@gmail.com - będę Wam bardzo wdzięczna za wszystkie uwagi.

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Czerwcowe rozdanie Angie



Moje drogie, serdecznie zapraszam do wzięcia udziału w rozdaniu. Mam nadzieję, że spodobają się Wam przygotowane przeze mnie nagrody. Zgłaszać się można do końca czerwca czyli do 30.06.2012.

Do jednego szczęśliwca trafią następujące kosmetyki:

1. Bielenda - Krem do ciała Q10 redukujący cellulit, rozstępy, blizny (175ml)
2. Bielenda - Serum i maska do cery naczynkowej z serii Kasztan (2 x 5g)
3. Everyday Minerals - Finishing Dust - puder wykończeniowy, pełnowymiarowe opakowanie, użyty przeze mnie 1 raz (12g)
4. La Claree - Relaksacyjny olejek do ciała (mini produkt 30ml)
5. La Claree - Łagodne mleczko oczyszczające (mini produkt 30ml)
6. Zestaw próbek kosmetyków naturalnych firm: Lavera, Sante, Eubiona, Absolute Organics, Annmarie Borlind John masters Organic, Madara, Ava

Aby wziąć udział w rozdaniu należy koniecznie:

1. Być publicznym obserwatorem tego bloga - 1 los
2. Umieścić pod tym postem komentarz ze swoim emailem, oraz nickiem pod jakim obserwujesz bloga

Można także dodatkowo:

3. Polubić moją stronę na Facebooku -1 los
4. Napisać o tym  rozdaniu na swoim blogu - 1 los
5. Umieścić informację o tym rozdaniu na swojej osi czasu na Facebooku - 1 los

Jeżeli ktoś korzysta z opcjonalnych losów (czyli punkty 3, 4, 5), proszę o podanie nicka na Facebooku, oraz linka do bloga lub do osi czasu.


Do udziału zapraszam osoby mieszkające na terenie Polski!


Zapraszam do zgłaszania się!



Organique - Rozgrzewający krem do stóp


Rozgrzewający krem do stóp firmy Organique wpadł w moje ręce w wyniku rozdania, w którym brałam udział. Sama raczej bym go nie kupiła, gdyż nie mam problemu z marznącymi stopami. Mimo to bardzo się ucieszyłam z tej wygranej i z tego, że będę mogła go przetestować. Niestety oprócz dwóch testów, które przeprowadziłam, ze zamierzam go używać. Jego działanie wręcz mnie przeraziło. Dlaczego? To dłuższa historia... znajdziecie ją w recenzji poniżej.






ProducentOrganique
ProduktRozgrzewający krem do stóp z pomarańczą, cynamonem i chilli
Cena: 35,55 PLN
Pojemność: 200 ml
Cena / 10 ml:1,77 PLN


Składaqua, stearic acid, ethylhexl cocate talc, cetearyl alcohol, ceteareth-20, glycerin, glycine soja (soy-bean) protein, oxido reductases, cinnamonum cassia bark, capsicum annum fruit powder, acrylates/c10-30 alkyl acrylate crosspolymer, triethanolamine, benzyl nicotinate, methylchloroisothiazolinone, methylisothiazolinone, parfum, coumarin, cinnamyl alcohol, citronellol, benzyl benzonate, geraniol, eugenol, cinnamal, citral, linalool, limonene

Opis producenta:  Rozgrzewający krem do stóp na bazie cynamonu oraz ekstraktu z papryczki chilli doskonale nawilża i pielęgnuje skórę stóp.
Dodatek protein sojowych odżywia, regeneruje i uelastycznia skórę, zapobiegając jej pękaniu.
Kompleks  REGU-AGE pobudza mikrokrążenie w skórze, działa przeciwzapalnie.

Moja opinia

Był mroźny zimowy wieczór. Ja byłam jeszcze w stanie błogosławionym i tak się złożyło, ze siedziałam sama w domu. Ponieważ miałam całą łazienkę dla siebie, ba, nawet całe mieszkanie dla siebie, postanowiłam się zrelaksować urządzając sobie mini wieczór spa. Wzięłam więc kąpiel z pianą, nałożyłam na twarz maseczkę, a potem stwierdziłam, że moim stopom też coś się należy. Postanowiłam wypróbować Rozgrzewający krem do stóp firmy Organique. Opakowanie tego kremu - piękny szklany słoiczek, wręcz idealnie wpisywało się w klimat SPA. W dodatku wspaniały, smakowity, korzenno-cynamonowy zapach kremu zachęcał do aplikacji.
Wsmarowując krem w stopy miałam wrażenie, że biorę udział w aromaterapii. Czułam się wspaniale zrelaksowana, upojona pięknym zapachem. Rozsiadłam się wygodnie w fotelu, wyłożyłam nogi na pobliską pufę i rozpoczęłam oglądanie mojego ulubionego serialu. Nagle poczułam dziwne mrowienie i pieczenie stóp.  Stwierdziłam, że to zapewne to rozgrzewające działanie, lecz gdy zerknęłam na stopy, byłam przerażona. Były całe czerwone! Ostatni raz widziałam takie stopy dzień przed rozdaniem świadectw maturalnych, gdy jedna z moich koleżanek spaliła sobie stopy nad jeziorem. Po świadectwo maturalne szła w czarnych rajstopach spod których prześwitywała czerwień. Wracając do tematu, moje czerwone stopy bardzo mnie przeraziły. Postanowiłam jednak chwilę odczekać, może to działanie kremu i zaraz wszystko przejdzie. Niestety, po 5 minutach stopy były jeszcze bardziej czerwone i jeszcze bardziej piekły. Czym prędzej pobiegłam do łazienki zmyć ten krem ze stóp. Po zmyciu pieczenie zelżało, a po około 5 minutach kolor stóp powrócił do normy.
Od tamtej pory nie odważyłam się ponownie użyć tego kremu, aż do wczoraj. Postanowiłam wypróbować go jeszcze raz, aby sprawdzić czy dalej moja skóra tak reaguje na ten krem. Niestety okazało się, że nic się nie zmieniło. Na dowód załączam niezbyt romantyczne zdjęcie mojej stopy 15 minut po posmarowaniu kremem.

Podsumowując, opakowanie cudne, zapach zniewalający, ale działanie zdecydowanie nie dla mnie. Może jestem uczulona na jakiś składnik? A może czerwone stopy to efekt zamierzony? W każdym razie, ja dziękuję za takie atrakcje. Jedno jest pewne, krem zdecydowanie rozgrzewa, bo gdy zobaczyłam moje czerwone stopy, to zrobiło mi się naprawdę gorąco.

Jeżeli ktoś planuje zakup tego kremu, bo lubi takie rozgrzewające kosmetyki, proponuję najpierw zrobić test na niewielkim odcinku skóry i zobaczyć jaka będzie reakcja. Ponadto po aplikacji kremu należy bardzo dokładnie umyć ręce, aby przypadkowo krem nie dostał się do oczu, gdyż może to mieć bardzo niemiłe konsekwencje.

Poza tym, patrząc na skład tego produktu, nie jestem pewna czy jest on kosmetykiem naturalnym albo organicznym. Wydaje mi się, że firma Organique organiczna jest tylko z nazwy... ale jeśli się mylę to bardzo proszę, niech mnie ktoś oświeci.


Moja ocena: 3/10

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...