piątek, 2 listopada 2012

Nowy dział - Recenzje

Ostatnio postanowiłam uporządkować trochę bloga, tak aby łatwiej Wam było dotrzeć do recenzji umieszczonych na blogu. Zebrałam wszystkie recenzje na jednej stronie, a każdy kosmetyk przyporządkowałam do konkretnej firmy. Lista ułożona jest alfabetycznie według nazw producentów. Możecie ją znaleźć w dziale Recenzje (pasek u góry).




Mam nadzieję, że łatwiej będzie znaleźć recenzję interesującego Was produktu. Jeśli macie jakieś uwagi, lub pomysły na dalsze usprawnienia bloga, to piszcie! Z góry dziękuję!

wtorek, 30 października 2012

Jak się pozbyć siniaków?

Ostatnio na moich rękach i nogach pojawiło się bardzo dużo siniaków. Zawsze miałam skłonność do ich powstawania, ale teraz przechodzę chyba jakieś apogeum. Wystarczy, że trochę mocniej ktoś mnie chwyci za rękę, a na drugi dzień siniak murowany.

Przyznam, że zaniepokoiłam się takim stanem rzeczy i postanowiłam poszukać informacji na ten temat. Znalazłam ich trochę, więc pozwólcie, że się z Wami podzielę.

Zdjęcie pochodzi z serwisu menopauza.pl

Skłonność do siniaków spowodowana jest kruchymi i słabymi naczyniami krwionośnymi. Efekt wzmacniający naczynka zapewni nam rutyna oraz witamina K. Należy także pamiętać o czynnikach które osłabiają nasze naczynka.

Co więc możemy robić aby zapobiec siniakom:

  • regularnie zażywać Rutinoscorbin, lub inny lek zawierający rutynę (ja już zaczęłam)
  • witaminę K nie zawsze dostaniemy w aptece, ale możemy znaleźć ją w wielu warzywach na przykład w kapuście i pomidorach
  • unikać drastycznych zmian temperatur
  • unikać leków zawierających salicylany np. aspiryna

Źródeł witaminy K mamy w przyrodzie wiele, trzeba tylko wiedzieć gdzie jej szukać. Największe pokłady tej witaminy zawierają warzywa posiadające zielone liście np. szpinak, por, brokuły lub rzeżucha. Z reguły tej wyłamują się cebula i czosnek, które również z powodzeniem można dołączyć do antysiniakowej witaminowej diety. Nie strońmy także od przypraw i ziół, gdyż i one zawierają cenną witaminę.

Nadmierna skłonność do siniaków może być także objawem jakiejś choroby, dlatego jeżeli wydaje Wam się to podejrzane - warto się przebadać. Przede wszystkim należy zrobić morfologię, oraz badanie na krzepliwość krwi. Ja takie badanie miałam robione w ciąży i  wiem że pod tym kątem wszystko jest w porządku.

A co zrobić, jeżeli Wasze nogi są w fioletowo- brązowe ciapki, a zbliża się impreza, na którą należy założyć spódnicę? Posiniaczone nogi nie należą do najpiękniejszych widoków, więc polecam ekspresową kurację. Przetestowałam na własnej skórze, że gojenie siniaków bardzo przyspiesza Altacet. Ja używałam żelu do smarowania. Aplikowałam go 2 razy dziennie. W ciągu tygodnia piękny, wielki, fioletowy siniaczek zupełnie znikł z mojej nogi :)

Jak zawsze w medycynie, tak i w tym przypadku, sprawdza się powiedzenie "Lepiej zapobiegać niż leczyć", dlatego ja zamierzam wprowadzić w życie dietę bogatą w witaminę K, zażywanie rutyny oraz unikanie czynników osłabiających naczynka. Planuję również mniej się obijać, ale nie wiem czy to jest wykonalne w moim przypadku.... :)

Znacie jakieś inne sposoby na siniaki? Chętnie się dokształcę!


środa, 24 października 2012

Born to Bio - Żel myjący dla niemowląt i dzieci

Dziś recenzja ekologicznego produktu dla najmłodszych. Jakiś czas temu, gdy zdecydowałam się zrezygnować z polecanego przez wszystkich Oilatum, zakupiłam żel do mycia dla niemowląt firmy Born to Bio. Szukałam produktu delikatnego i nie podrażniającego, a jednocześnie nie zostawiającego na skórze i włosach dziecka tłustego filmu. Ten produkt jak najbardziej spełnił moje (i córci) oczekiwania.

Przepraszam, że ostatnio na blogu nie ma ostatnio zdjęć mojego autorstwa, ale mam problem ze sprzętem :-/


Zdjęcie pochodzi ze sklepu matique.pl



ProducentBorn to Bio
ProduktŻel myjący dla niemowląt i dzieci
Cena28,99 PLN
Pojemność: 300 ml
Cena / 10 ml: 0,96 PLN


SkładAqua (WATER), Sodium cocoamphoacetate and glycerin and lauryl glucoside and sodium cocoyl glutamate and sodium lauryl glucose carboxylate, Aloe barbadensis (Aloe vera) leaf juice*, Pseudotsuga menziesii (Balsam Oregon) water*, Caprylyl capryl glucoside, Glycerin, Xanthan gum, Sodium chloride, Lactic acid, Potassium sorbate, Parfum (FRAGRANCE), Dehydroacetic acid, Prunus amygdalus dulcis (Sweet almond) oil*, Helianthus annuus (Sunflower) seed oil and Calendula officinalis (Calendula) flower extract*.
*) składniki organiczne (20%) na 99,6%  składników naturalnych.

Opis producenta:  Kremowy żel myjący o naturalnym zapachu, na bazie świeżego soku z organicznego aloesu, delikatnie myje ciało i włosy niemowlęcia.
Wzbogacony organicznym olejkiem migdałowym oraz organicznym nagietkiem, odżywia delikatnie skórę niemowlęcia. Bardzo delikatna konsystencja żelu odpowiada zarówno noworodkom, dzieciom jak i mamom. 

Jest hypoalergiczny.
Testowany dermatologicznie.
Posiada certyfikat Ecocert oraz Cosmebio.

Moja opinia

Gdy moja córa widzi, że sięgam po butelkę z tym żelem, na jej twarzy gości piękny uśmiech. Myślę, że to dlatego, że opakowanie jest takie kolorowe. Gdy żel się skończy, z pewnością wykorzystam buteleczkę jako zabawkę dla córeczki. Jej zachwyt wzbudza nie tylko widok produktu, ale również jego zapach. Żel pięknie pachnie owocami. Ja wyczuwam pomarańczę mango i brzoskwinię. Myślę, że zapach ten miło kojarzy jej się z kąpielą, którą po prostu uwielbia.

Jeżeli chodzi o konsystencję kosmetyku, to jak sama nazwa wskazuje, jest ona żelowa. Żel ma kolor pomarańczowy, co dodatkowo wzbudza ciekawość dziecka. Jak na kosmetyk ekologiczny, to nieźle się pieni. Co prawda w wanience nie uzyskamy efektu 10-centymetrowej piany, ale już niewielka ilość płynu wystarczy nam aby porządnie namydlić i umyć malucha. Produkt ten jest bardzo wydajny. Patrzyłam ostatnio na datę posta, w którym opisywałam jego zakup i było to 13 lipca. Używam go codziennie i do dzisiaj żel  mi służy, chociaż zostało go już niewiele.

Stosuję żelutylko do mycia ciała córeczki, ale można go również używać do mycia włosów. Gdy byliśmy z córką na wyjedzie, nie brałam dla niej szamponu, tylko wykorzystałam w zamian właśnie ten produkt. Efekty były bardzo dobre. Włoski były świeżutkie, sypkie i miękkie - jak po szamponie, a córa nie "skarżyła się" że szczypie w oczy.

Żel nie podrażnia i jest hipoalergiczny, a to szczególnie ważne gdy wybieramy kosmetyk dla dziecka. Skóra po umyciu jest delikatna, gładziutka, miękka i jedwabista, czyli taka jak powinna być skóra niemowlęcia. Polecam wszystkim mamom. Warto dla swojego maluszka wybrać bezpieczny, sprawdzony i naturalny produkt, zamiast aplikować mu na skórę chemię od najmłodszych lat. 

Moja ocena: 10/10

piątek, 19 października 2012

Gdy nie masz czasu, a krem się nie wchłania

Ile razy zdarzyło Wam się, że musicie się zebrać dosłownie w 5 minut? Mnie zdarza się to średnio raz na 2 miesiące, szczególnie gdy zaśpię, bo wyłączę sobie drzemkę w budziku, myśląc, że ktoś dzwoni.

Picture by Nicole Alesi (dribble.com)

Gdy mamy niewiele czasu na ubranie się, umycie i make up, dobrze znać pewne triki, które przyspieszą całą procedurę. Jak wiecie kremu nawilżającego dobranego do naszej cery powinnyśmy używać codziennie, bez wyjątków. Odpowiednie przygotowanie skóry przed nałożeniem makijażu ma szczególne znaczenie, zwłaszcza gdy używamy kosmetyków mineralnych, jednak nawet nakładając standardowy fluid nie powinnyśmy zapominać o nawilżeniu cery. Niestety, zwykle krem potrzebuje od kilku do kilkunastu minut na wchłonięcie się. Musimy odczekać chwilę zanim przystąpimy do nakładania podkładu, czy pudru. Co jednak począć gdy tej chwili nie mamy. Zrezygnować z kremu? Nie! 

Jak zapewne wiecie nałożenie podkładu (zwłaszcza mineralnego) na skórę pokrytą niewchłoniętym kremem ma katastrofalne skutki. Podkład nałożony jest nierównomiernie, na twarzy powstają żółte plamy, a puder często się waży. Wyglądamy fatalnie. Jest prosty sposób aby tego uniknąć. Omieć twarz pudrem bambusowym - w okamgnieniu nada on skórze mat i poślizg. Krem powoli będzie się wchłaniał pod warstwą pudru, a Ty spokojnie możesz nakładać makijaż bez skutków ubocznych. Sprawdziłam ten trik osobiście - działa!

Gdzie kupić puder bambusowy? Na przykład w sklepie internetowym Biochemia urody. Kosztuje niewiele, bo około 15 zł, a starcza spokojnie na rok. Puder nie wysusza skóry i nie nadaje jej żadnego koloru - jest przezroczysty, więc nie ma obaw, że makijaż będzie wyglądał jakoś dziwnie, lub inaczej niż zwykle. Poza tym puder ten jest świetnym produktem matującym.

Naprawdę warto zaopatrzyć się w ten kosmetyk. Ja nie wyobrażam sobie, aby mogło go nie być w mojej kosmetyczce, nawet gdybym nie miała problemu z wczesnym wstawaniem.

poniedziałek, 15 października 2012

Bokwa - nie, to nie warzywo

Nie wiem dlaczego nazwa Bokwa kojarzy mi się z czymś jadalnym. Przecież dzięki niej kalorii nam ubywa, a nie przybywa.





Niedawno postanowiłam powrócić na fitness. Powrócić, gdyż przed ciążą zawsze naturalne dla mnie było, że trzeba się trochę poruszać i przynajmniej raz w tygodniu można mnie było spotkać na aerobiku (lub formach pochodnych). W klubie, do którego się zapisałam zainteresowały mnie nowe zajęcia o nazwie Bokwa. Brzmi dość egzotycznie, ale jak zwykle ciekawa wszelkich nowinek postanowiłam spróbować. Ponieważ w sieci jest jeszcze niewiele informacji o tej ciekawej formie ruchu, postanowiłam ją pokrótce opisać.

Bokwa pochodzi od połączenia dwóch słów. "Bo" - pochodzi od kick boxingu, a "kwa" od afrykańskiego tańca Kwaito. I rzeczywiście część ruchów zawiera wykopy i ciosy rękami w powietrze, większość to kroki raczej taneczne. To, co różni Bokwę od innych zajęć choreograficznych w fitness klubie, to fakt, że tutaj nie mamy choreografii. Tutaj mamy figury, których się uczymy. Figury te pochodzą od liter, lub symboli np. L, K, I i odzwierciedlają kształt jaki będziemy "rysować" krokami na ziemi. Instruktor zamiast mówić co robimy, po prostu pokazuje symbol figury i cała sala zaczyna robić to samo. Każdą figurę oddzielamy dwoma podskokami, które czasami zamieniają się w kręcenie biodrami, lub przeskok z nogi na nogę. Instruktor pokazuje także różne warianty tej samej figury. Czasami robimy po prostu dwa kroki w bok, a czasami skaczemy  wymachując rękami.

Muszę przyznać, że ta forma fitnessu bardzo mi się podoba. Lubię gdy figury których uczę się na jednych zajęciach, można wykorzystać na następnych . A figur do nauki jest mnóstwo - każda godzina Bokwy to nowe literki do zatańczenia, plus powtórka starych. Tempo jest dość szybkie, poza tym cały czas skaczemy - więc spalić można naprawdę sporo. Na stronie poświęconej Bokwie znalazłam informację, że dzięki godzinie Bokwy spalić możemy do 1200 kalorii. Jak dla mnie najważniejsze, że nie jest nudno. Bokwa to fajna alternatywa dla tych którzy mają już dosyć zwykłego step touch, step out, kick back, mambo, obrót... Gdy na fitness uczęszczamy latami, naturalne jest, że to się po prostu nudzi.

Bokwę polecam także tym, którzy nie przepadają za zajęciami choreograficznymi. Na zajęciach tych nie musimy liczyć kroków i pamiętać co jest po czym. Instruktor na bieżąco pokazuje co robimy, a figury powtarzane są tyle razy, że nie sposób ich nie opanować.

Podsumowując - Bokwa to fajna alternatywa dla zwykłego aerobiku. Ostatnio robi się coraz bardziej popularna - na pewno znajdziecie ją w swoim mieście. Poniżej znajdziecie filmik prezentujący jak Bokwa wygląda w rzeczywistości.




sobota, 13 października 2012

Cuccio Naturale - Odżywka do skórek z wyciągiem miodu i mleka

Gdybym znała jej zbawienne działanie, pewnie nie leżałaby w szafce tak długo.

Tak, tak, ten kosmetyk musiał odczekać swoje, abym zaczęła go używać. Jakoś nigdy nie wierzyłam w tego typu cuda.  Dostałam go w prezencie od Reni - autorki bloga Szminką po Lustrze, jednak na początku produkt ten nie wzbudził mojego większego zainteresowania. Po co odżywiać skórki? Przecież chcemy się ich pozbyć. Myliłam się, ale jakże miło przyznać się do takiej pomyłki.





ProducentCuccio 
ProduktOdżywka do skórek z wyciągiem miodu i mleka
Cena29,00 PLN
Pojemność: 15 ml


Skład: Cottonseed (Gossypium) Oil, Sunflower Oil, Safflower Oil, Vitaminum A, Palmitate, Vitamin E Acetate, Fragrance

Opis producenta:  Naturalnie rewitalizujący kompleks miodowo mleczny, zawiera: pro-witaminę B5; witaminy A, E, F; kwasy zbożowe; olejek z kiełków zbóż; siarkę; olejek z pestek jojoby; gliceryna oraz miód i mleko.
Dogłębnie nawilża i odżywia skórki oraz paznokcie.

Moja opinia

Tak naprawdę do wypróbowania tej odżywki nakłonił mnie jej cudowny, miodowo-mleczny zapach, przypominający cukierki Wertel's Original. Za każdym razem gdy ją nakładam, po prostu narkotyzuję się tą słodką, karmelkową wonią. A czasu na narkotyzowanie się jest dość sporo, gdyż odżywka należy do tego typu kosmetyków, po nałożeniu których zmuszone jesteśmy siedzieć i nic nie robić. Olejek ten jest bardzo tłusty, a więc po nałożeniu go na paznokcie radzę niczego nie dotykać. Najlepiej przed aplikacją odżywki przygotować sobie jakiś dobry film lub serial i zasiąść wygodnie na kanapie. Osobiście preferuję serial, gdyż mniej więcej po 30 - 40 minutach odżywka jest całkowicie wchłonięta przez skórkę i macierz paznokcia. Serial się kończy, odżywka wchłonięta, a ja mogę się zająć czymś pożytecznym.

Rezultaty stosowania tego cuda są znakomite. Skórki wokół paznokci, które często były wysuszone i miały tendencje do zadzierania, teraz są prawie niewidoczne. Paznokcie zdecydowanie się wzmocniły. Nie łamią się i wyglądają zdrowo. Rezultaty widać już po 3 tygodniach. Producent radzi stosować ją 3-4 razy w tygodniu, ale ja stosuję ją najwyżej 2 razy w tygodniu i również zauważyłam niesamowitą poprawę. 

Wydajność olejku przerasta moje oczekiwania. Na jedną aplikację zużywam nie więcej niż 5 kropel. Odżywki prawie w ogóle nie ubywa. 

Niewątpliwym atutem kosmetyku jest także wspaniały, naturalny skład - żadnych podejrzanych substancji. Co prawda, opis znaleziony na stronie producenta nie do końca się zgadza z tym, co znajdziemy w składzie na opakowaniu, ale w tym przypadku zupełnie mnie to nie rusza. Jest naturalnie, pachnąco, wzmacniająco, upiększająco i ponadto niedrogo. Moim zdaniem każda kropla tego eliksiru jest warta swojej ceny. Z czystym sumieniem przyznaję dziesiątkę.

Moja ocena: 10/10

środa, 10 października 2012

Obraz matki Polki?

Dziś mały offtopic o tematyce reklamowej. Po prostu musiałam się podzielić z Wami moimi spostrzeżeniami.

Wczoraj rzuciła mi się w oczy reklama pewnego leku przeciwgorączkowego dla dzieci. Jak wiecie, od paru miesięcy jestem mamą, więc chcąc, nie chcąc, zwracam uwagę na takie reklamy. Gdy zobaczyłam wizerunek mamy w tej reklamie po prostu "buty mi spadły". Kobieta była rozczochrana i ubrana po prostu fatalnie. Czy taki jest obraz współczesnej Matki Polki? Czy naprawdę jeśli kobieta ma dziecko to nie może być zadbana? Ja się zdecydowanie z takim stereotypem nie zgadzam i nie utożsamiam. Przyznam wręcz, że taki wizerunek matki lekko mnie oburzył. Nie twierdzę, że każda mama w dwa miesiące po porodzie wygląda kwitnąco - tak jak niektóre celebrytki, ale nie róbmy z nas - matek ofiar losu i kocmołuchów.

Z resztą zobaczcie same:



A może to ja przesadzam.... Co myślicie? 

poniedziałek, 8 października 2012

Organix Cosmetix - Krem matujący kontrolujący wydzielanie sebum

Dawno mnie tu nie było... to nie dla tego, że Was nie lubię, lub straciłam zapał. Powód jest bardzo prozaiczny - brak czasu. Odkąd wróciłam do pracy na pełny etat, naprawdę ciężko mi się zmobilizować do wykorzystywania niewielkiej ilości wolnego czasu, jaka mi została, na blogowanie. Mimo to, stęskniłam się za Wami. Poza tym w kolejce stoi już szereg przetestowanych produktów do opisania, więc postaram się od czasu do czasu coś skrobnąć.

Pamiętam, ze wiele z Was wykazało zainteresowanie kremem matującym firmy Organix Cosmetix. Używam go już dość długo, więc najwyższa pora aby napisać o nim kilka słów.

Zdjęcie pochodzi ze strony http://biopiekno.pl




Producent: Organix Cosmetix
ProduktKrem matujący kontrolujący wydzielanie sebum
Cena44,00 PLN
Pojemność: 50 ml
Cena / 10 ml: 8,80 PLN


SkładAloe Barbadensis Leaf Juice, Glyceryl Stearate SE, Cetyl Alcohol, Butylene Glycol, Enantia Chlorantha Extract, Oleanolic Acid, Candida bambicola, Glucose, Methyl Rapeseedate Ferment, Aqua (Water), Caprylic/Capric Triglyceride, Propanediol, Glycerin, Isoamyl Laurate, Squalane, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Isoamyl Cocoate, Simmondis Chinesis (Jojoba) Seed Oil, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Tocopheryl Acetate, Bisabolol, Sodium Hyaluronate, Lauroyl Lysine, Sodium Stearoyl, Glutamate, Glyceryl Caprylate, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Parfum (Fragrance), May Contain: Benzyl Benzoate, Benzyl Salicylate, Citronellol, Geraniol, Limonene, Linalool.

Opis producenta:  Nadmiar sebum jest częstym problemem przy cerze tłustej i mieszanej. Krem kontrolujący 24/7 jest idealnym rozwiązaniem dla cery problematycznej - zwalcza niedoskonałości skóry, utrzymując jednocześnie odpowiedni poziom nawilżenia. 

Produkt zawiera dwa składniki aktywne:
  • Evermat ™- aktywny czynnik regulujący wydzielanie sebum, połysk oraz wielkość porów.
  • RonaCare ® Bisabolul - ma działanie silnie przeciwzapalne, koi i chroni podrażnioną skórę.

Codzienne stosowanie zapewnia skórze wygodę, komfort oraz świeży wygląd. 


Krem matujący Organix:

- w 100% naturalny zapach,
- bez parabenów, 
- bez glikolu, 
- bez sztucznych barwników,
- bez silikonu,
- bez Phenoxyethanolu,
- bez PEG i SLS,
- fizjologiczne pH,
- hypoalergiczny.

Moja opinia

Krem ten ma zarówno swoje wady jak i zalety, niewątpliwie jednak muszę wspomnieć o jednej z nieprzyjemnych cech tego kremu, która od razu rzuca nam się na nozdrza. Krem ma nieprzyjemny zapach - przynajmniej w moim odczuciu. Producent pisze, że jest to "100% naturalny zapach", ale ja wręcz powiedziałabym, że śmierdzi. Na szczęście zapach ten wyczuwalny jest tylko przez chwilę, przy nakładaniu kremu i szybko się ulatnia. Pewnie nie zmusiłabym się do nakładania tego specyfiku codziennie na moją twarz, gdyby nie jego świetne właściwości.

Krem zaskoczył mnie przede wszystkim tym, że naprawdę dobrze matuje. Do tej pory w celach zmatowienia makijażu używałam pudru bambusowego. Jakiś czas temu wykończyłam ostatnie zapasy tego cuda. Byłam bardzo zdziwiona, gdy okazało się, że po nałożeniu makijażu na zaaplikowany wcześniej krem matujący nie muszę już używać żadnego pudru. Buzia była gładka i matowa, ale mimo to odpowiednio nawilżona, dzięki czemu podkład leżał naprawdę dobrze.

Konsystencja kremu jest lekka, dzięki czemu krem bardzo szybko się wchłania. Nie musimy wyczekiwać godzinami aby nałożyć na twarz makijaż. 10 minut w zupełności wystarcza by krem całkowicie się wchłonął.

Na pochwałę zasługuje także szklane opakowanie z pompką. Bardzo ładnie prezentuje się w łazience. Ponadto jest wygodne i higieniczne w użyciu. Ciężko tylko zobaczyć ile kremu jeszcze w nim zostało.

Podsumowując, ten krem bardzo mi pasuje, zwłaszcza w okresie letnim. Przyznam, że teraz gdy zrobiło się chłodniej i warunki atmosferyczne nie sprzyjają naszym twarzom, sięgam raczej po bardziej nawilżające, niż matujące kremy. Uważam, że produkt Organix Cosmetix nadaje się świetnie to cer tłustych, mieszanych i problematycznych. Raczej nie poleciłabym go dla cery suchej. Cena nie odstrasza, więc jeśli macie problemy ze "świeceniem", to myślę, że warto spróbować.

Moja ocena: 8/10

piątek, 13 lipca 2012

Zakupy w BioPiękno.pl


Sklepy internetowe z kosmetykami naturalnymi i ekologicznymi wrastają jak grzyby po deszczu. Za każdym razem, gdy planuję zakupy kosmetyczne, znajduję nowy sklep. Tym razem trafiłam do sklepu www.biopiekno.pl. Właśnie w tym sklepie znalazłam to, czego szukałam, czyli matujący krem na dzień do cery mieszanej, w rozsądnej cenie. W oko wpadł mi taki własnie krem firmy Organix Cosmetix. Postanowiłam go wypróbować. Dodatkowo, musiałam zapatrzyć się w "coś do demakijażu". Niestety, nie znalazłam wody micelarnej, więc zakupiłam na próbę mleczko do demakijażu firmy Skin Blossom. W moim zamówieniu znalazł się również żel do kąpieli dla niemowląt, którego producentem jest Born To Bio.

Jeżeli chodzi o zakupy w sklepie, to wszystko w rezultacie przebiegło ok - szybka wysyłka, miły kontakt, a w paczce zestaw prbek. Niestety, moim zdaniem właściciele serwisu powinni dopracować system zamówień, bo zdarzają się błędy. Ja na przykład chciałam dokonać płatności przez system PayU, ale po przejściu do ekranu płatności dostałam tylko komunikat błędu. Co gorsza, płatności nie można było powtórzyć. Na szczęście szybko rozwiązałam ten problem, kontaktując się z właścicielką sklepu i dokonałam płatności przelewem. 

Jeżeli mogłabym się jeszcze do czegoś przyczepić, to moim zdaniem wiadomości e-mail z potwierdzeniem zamówienia i powiadomieniami wyglądają mało profesjonalnie. Marna kolorystyka i brak marginesów, powodują, że email wygląda nieelegancko. Być może trochę się czepiam, bo w końcu powiadomienia działają dobrze, ale po prostu widziałam takie e-maile z innych sklepów i niestety te ze sklepu Bio Piękno wyglądają licho.

To, co na pewno zachęca do zakupów w tym sklepie, to przyjemna, przejrzysta szata graficzna i bogaty asortyment. Znalazłam tutaj marki, o których wcześniej nie słyszałam. Dodatkowo sklep kusi licznymi promocjami. 

Myślę, że mimo małych problemów, nie jeden raz zrobię jeszcze zakupy w tym sklepie. Wam również ten sklep polecam - sprawdzony!

Edit:
Sprostowanie Pani Magdalenyze sklepu Biopiękno.pl:

Chciałam tylko sprostować, że błąd przy przejściu do systemu payu wynikał z nieprawidłowości ich systemu lub chwilowego zerwania połączenia internetowego a nie z powodu błędu w naszym sklepie. Sklep jest zintegrowany z systemem payu automatycznie (i jest sprawdzany na bieżąco), dlatego nie mamy możliwości na wznowienie płatności.
Również jeśli chodzi o automatyczne wiadomości z potwierdzeniem zakupu są odpowiednio sformatowane w tabelkach - a ich wygląd zależy od poczty jakiej Pani używa, przez to tekst i wygląd wiadomości został zdeformowany. 


Bardzo dziękuję!

wtorek, 10 lipca 2012

Coslys - Kokosowa odżywka do włosów i balsam do stylizacji

Coslys - jak się to właściwie wymawia? Nigdy nie uczyłam się francuskiego, więc nie mam pojęcia. Jedno wiem, produkty tej firmy to jedne z lepszych, jeżeli chodzi o kosmetyki naturalne. Niestety, z tą odżywką mam pewien problem. Właściwie nie wiem co o niej myśleć...








Producent: Coslys
ProduktKokosowa odżywka do włosów i balsam do stylizacji
Cena: 39,90 PLN
Pojemność: 250 ml
Cena / 10 ml: 0,85 PLN


SkładAqua, antemis nobilis flower water*, inuline, cetearyl alcool, simmondsia chinensis seed oil*, glyceryl stearate SE, diglycerin, arachidyl alcohol, dicaprylyl ether, butyrospermum parkii, hydrolyzed wheat peptides, cocos nucifera oil*, lauryl alcohol, glycerin, behenyl alcohol, xanthan gum, coco glucoside, PCA ethyl cocoyl arginate, hydrolysed algin, maris aqua, chlorella vulgaris extract, guar hydroxypropyl trimonium chloride, tocopherol, glycine soja, glycerin, tetrasodium glutamate diacetate, glucose, chondrus crispus, arachidyl glucoside, lauryl alcohol, benzyl alcohol et behenyl alcohol, glyceryl oleate, parfum, dehydroacetic acid, benzyl alcohol, citric acid, potassium hydroxide, sodium hydroxide
*składniki pochodzące z upraw ekologicznych

Opis producenta:  Odżywcza kompozycja balsamu z organicznego oleju kokosowego i jojoba ułatwi rozczesywanie i układanie włosów. Chlorella z zielonych mikro alg, bogata w witaminę B i broń przeciw wolnym rodnikami (witaminy A, C i E) chroni włosy przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych – wzmacnia je od nasady aż po same końce.
 * 98,92% wszystkich składników pochodzenia naturalnego
 * 100% składników roślinnych z rolnictwa ekologicznego
 * 11% ogółu składników z upraw ekologicznych

Moja opinia

Nie wiem jak dzisiaj zacząć, bo niby jestem zadowolona z tej odżywki, ale jednak ma ona wiele cech, które mi przeszkadzają. Zacznę może od właściwości fizycznych. Po pierwsze odżywka ma cudowny kokosowy zapach , który mi kojarzy się z wakacjami. To oczywiście duży plus, ale tuż za nim idzie minus - konsystencja odżywki ma postać mleczka, które jest dosyć lejące i ciężko ją zaaplikować. Zdecydowanie wolałabym bardziej treściwą formę. Teraz na jedną aplikację schodzi mi naprawdę dość dużo produktu. Próbowałam nakładać mniejsze porcje, ale niestety efekt był wówczas niezadowalający.

Jeżeli chodzi właśnie o efekty to na początku nie byłam zachwycona, ale to właśnie dlatego, że dawałam tej odzywki za mało. Przede wszystkim miałam problem z rozczesaniem włosów, a przecież odżywka powinna pomagać. Zwiększenie ilości nakładanej odżywki i nałożenie jej bardziej dokładnie rozwiązało ten problem. Producent zaleca trzymanie produktu na włosach 3 minuty, ale ja zwykle trzymam dłużej. Moim zdaniem im dłużej tym lepszy efekt. Po wysuszeniu włosy są bardzo lekkie, gładkie, nie puszą sięOdżywka nie obciąża włosów, w przeciwieństwie do odżywek Alterry. Bardzo je lubię, ale po ich użyciu już na drugi dzień trzeba myć włosy bo wyglądają fatalnie. Przy odżywce Coslys nie zauważyłam nadmiernego przetłuszczania. Tak - zdecydowanie działanie odżywki bardzo mi się podoba.


Zapytacie zapewne, o co chodzi z tym balsamem do stylizacji? Przyznam, że nie mam pojęcia, bo według mnie odżywka w żaden sposób nie wspomaga stylizacji. Może chodzi tutaj o funkcję zabezpieczającą przed ciepłem? Producent zaleca nakładać tą odżywkę szczególnie na końcówki włosów, więc obstawiam, że chodzi o ich ochronę.


I na koniec dwie rzeczy, które mnie strasznie wkurzają jeżeli chodzi o ten produkt. Pierwsza: strasznie ciężko wydobyć go z opakowania. Na początku oczywiście było ok, ale teraz, gdy mam już około pół opakowania, wyciskam i nic nie leci, a wiem, że produktu jest jeszcze sporo. Trzeba porządnie wstrząsnąć butelką, aby łaskawie coś wyleciało. Druga rzecz to cena. Prawie 40 zł za 250 ml to moim zdaniem za drogo, zwłaszcza, że odżywka nie jest wydajna


Nie wiem czy skuszę się na nią jeszcze raz mimo jej ewidentnych zalet. Polecam ją tym,  którzy szukają lekkiej odżywki, nieobciążającej włosów, która daje efekt wygładzający.


Moja ocena: 6.5/10

piątek, 6 lipca 2012

EDM Light Neutral w formule Matte - moje przemyślenia

Na pewno pamiętacie, że miałam problem z moim ulubionym odcieniem podkładu mineralnego Everyday Minerals czyli Light Neutral (formuła Intensive).  W nowej formule IT okazał się on dużo ciemniejszy i pomarańczowy (pisałam o tym tutaj). Niedawno postanowiłam zaryzykować i zakupić ten podkład w formule Matte, licząc na to, że kolor się nie zmienił. Niestety, w tej formule kolor również jest nieco bardziej pomarańczowy. Różnica na zdjęciu wydaje się nieznaczna, ale jednak jest. Na szczęście podkład nieźle współgra z aktualnym kolorem mojej cery, która jest już lekko opalona. Jeśli ktoś jest przywiązany do jaśniejszego odcienia Light Neutral, to nie polecam kupowania go w żadnej formule, bo chyba w każdej jest ciemniejszy niż był.

Co do samej formuły Matte, to jestem zachwycona. Co prawda nie kryje aż tak jak Intensive, ale aktualnie nie mam potrzeby aż tak dużego maskowania się, gdyż moja cera bardzo się poprawiła. Jeżeli chodzi o matowienie twarzy to według mnie zachowuje się dużo lepiej niż Intensive. Widać to zwłaszcza przy tych upałach. Poza tym makijaż wykonany tym podkładem wygląda bardziej naturalnie, ładnie stapia się ze skórą i jest niemalże niewidoczny.


środa, 4 lipca 2012

Wyniki czerwcowego rozdania

Dziś o godzinie 14:28 odbyło się losowanie szczęśliwej zwyciężczyni Czerwcowego Rozdania. W rozdaniu wzięło udział 29 osób - wszystkim serdecznie dziękuję za udział.

Miło mi ogłosić, że zwyciężczynią rozdania została:

agnieszkazg



Gratulacje!!!

Ze zwyciężczynią skontaktuję się drogą mailową, aby ustalić adres wysyłki W przypadku braku kontaktu ze strony Agnieszki, losowanie zostanie powtórzone.

czwartek, 28 czerwca 2012

Zakupy w kosmetyki-mineralne.com


Przyszła pora na uzupełnienie moich mineralnych zbiorów, głównie dlatego, że mój podkład jest już na wykończeniu. Postanowiłam więc złożyć zamówienie w sklepie kosmetyki-mineralne.com. Złożyłam je dwa dni temu, a już dziś  paczuszka trafiła do moich rąk. 

Na pewno pamiętacie, że miałam problem z moim ulubionym odcieniem podkładu Everyday Minerals czyli Light Neutral, gdyż w nowej formule IT jest on dużo ciemniejszy (pisałam o tym tutaj). Postanowiłam więc zakupić go w innej formule. Wybrałam opcję Matte, czyli matującą. W najbliższych dniach przetestuję podkład i napiszę Wam, czy kolor odpowiada temu w starej formule Intensive, oraz jak się sprawuje formuła Matte. Zakupiłam także nowy pędzel do nakładania podkładu. Ostatnio od pędzla Flat Top preferuję bardziej pędzel Kabuki, ale oryginał EDM jest dość drogi. Szukałam więc jakiegoś tańszego odpowiednika. W rezultacie wybrałam pędzel firmy Eco Tools za około 30 zł - zobaczymy jak się sprawdzi. Skusiłam się także na jasny, perłowy cień do powiek Sea Horse w podróżnym opakowaniu. Wisienką na torcie jest darmowa próbka podkładu Lily Lolo (odcień Popcorn).

Z obsługi sklepu jestem bardzo zadowolona. Ponieważ nie było to moje pierwsze zamówienie i miałam na swoim koncie uzbierane sporo punktów, mogłam skorzystać z opcji zakupy za punkty. Cień do powiek nie kosztował mnie więc ani złotówki. Bardzo miło ze strony sklepu, że stali klienci mogą skorzystać z takich promocji. Od strony technicznej również nie mam żadnych uwag. Na maila dostajemy zarówno potwierdzenie zamówienia, jak i informację o wysyłce kosmetyków. Kosmetyki zapakowane były w utwardzaną  bąbelkową  kopertę, tak aby nic nie zostało uszkodzone. Ogólnie nie mam żadnych uwag i szczerze ten sklep polecam.

wtorek, 26 czerwca 2012

Czerwcowe rozdanie - przypominajka!





Dobiega końca termin mojego czerwcowego rozdania. Serdecznie zapraszam wszystkich moich publicznych obserwatorów do wzięcia w nim udziału! Wygrać można następujące kosmetyki:


1. Bielenda - Krem do ciała Q10 redukujący cellulit, rozstępy, blizny (175ml)
2. Bielenda - Serum i maska do cery naczynkowej z serii Kasztan (2 x 5g)
3. Everyday Minerals - Finishing Dust - puder wykończeniowy, pełnowymiarowe opakowanie, użyty przeze mnie 1 raz (12g)
4. La Claree - Relaksacyjny olejek do ciała (mini produkt 30ml)
5. La Claree - Łagodne mleczko oczyszczające (mini produkt 30ml)
6. Zestaw próbek kosmetyków naturalnych firm: Lavera, Sante, Eubiona, Absolute Organics, Annmarie Borlind John masters Organic, Madara, Ava

Przypominam, że rozdanie trwa do 30.06.2011. Aby wygrać zestaw kosmetyków, wystarczy umieścić odpowiedni komentarz pod tym postem. O wygranej zadecyduje losowanie. Jeszcze raz serdecznie zapraszam!

piątek, 22 czerwca 2012

Moje mineralne zbiory - cienie do powiek


Przyszła pora na opisanie mojego zbioru mineralnych cieni do powiek. Nie posiadam ich zbyt wiele, gdyż nie używam kolorowych cieni do powiek na co dzień. Gdy maluję się np. do pracy używam jasnych, cielistych kolorów, czasem brązów. Cienie Everyday Minerals, dostępne są w trzech rozmiarach:
  • Rozmiar mini - opakowanie pełnowymiarowe, 2.5g w sklepie everydaycosmetics.pl, oraz 1.7g w sklepie kosmetyki-mineralne.com (też się zdziwiłam, bo cena jest taka sama 29.90). Ja posiadam tylko jeden cień o takim rozmiarze, jest to Mystic Night. Jak dla mnie, jest to zdecydowanie za duże opakowanie, zwłaszcza jeśli cienia nie zamierzamy używać codziennie. Ja odcienia Mystic Night używam od czasu do czasu, na jakieś wieczorne wyjście i nie zużyłam jeszcze nawet 1/10 słoiczka, a posiadam ten cień około 3 lat.
  • Rozmiar travel - 1g, opakowanie podróżne. Nie posiadam jeszcze żadnego cienia w tym rozmiarze, ale wypytałam o niego jedną z moich koleżanek. Opakowanie z wyglądu przypomina błyszczyk i  posiada kuleczkę do aplikacji cienia, taką jak w dezodorantach roll on. Jest to w miarę wygodny sposób aplikacji przy założeniu, że używamy tylko jednego odcienia do makijażu oczu. Jeśli do makijażu używamy dwóch lub więcej cieni to raczej nie będziemy zadowolone z tego opakowania.
  • Rozmiar try me - czyli próbki, słoiczek około 1g, większość cieni jakie posiadam mam właśnie w tym rozmiarze. Jest to moim zdaniem idealna, wystarczająca ilość cienia. Prawda jest taka, że gdy intensywnie, codziennie używam jednego cienia, to jestem w stanie wykończyć słoiczek dopiero po roku. 
Everyday Minerals udostępnia także zestawy cieni. W owalnym pudełku z lusterkiem i aplikatorem zamknięte są 4 cienie. Ja posiadam jeden taki zestaw o nazwie Everyday Resort, zawierający dwa jasne i dwa brązowe cienie - czyli idealny zestaw na co dzień. Cienie te mam około 3 lat i jasne odcienie są już na wykończeniu, brązów jest około połowa. Wybaczcie, że paletka jest przybrudzona, ale ma już swoje lata i nosi wyraźne ślady użytkowania.




Cienie Everyday Minerals występują w trzech rodzajach: matowe, perłowe i lśniące. Mam słabość do kupowania lśniących cieni, jednak używam ich tylko na specjalne okazje. Na co dzień preferuję odcienie matowe lub perłowe.

A oto odcienie, które można znaleźć w mojej kosmetyczce:

Ginger Peach  - delikatny brzoskwiniowy cień z srebrzystymi drobinkami. Bardzo go lubię, szczególnie dobrze współgra z letnią opalenizną (kategoria: lśniące)

Oasis - miedziano-złoty cień, również świetnie podkreślający opaleniznę, zawiera żółtawe lśniące drobinki (kategoria: lśniące)

Boardwalk - ciemnobrązowy, czekoladowy cień z połyskującymi drobinkami (kategoria: lśniące)

Mupples and mums - ciemny, czarno-grafitowy cień, lekko wpadający w granat, dość trudny do aplikacji, rzadko go używam. Obecnie odcień ten jest niedostępny w sprzedaży.

I'm keeping your CD's - ten cień należy właściwie do kategorii eylinerów, jest to bardzo ciemnozielony połyskujący cień, lubię robić nim kreskę gdy maluję oczy na zielono.

Cliche - to jeden z moich ulubionych odcieni, niestety już niedostępny. Cień jest niemalże biały i lekko połyskujący. Nadaje się świetnie jako cień bazowy do wieczornego makijażu, lub rozjaśnienia kącików oka (kategoria: lśniące)

Rare silk - ten jasny, kremowy,  niemalże zlewający się ze skórą odcień był przeze mnie używany prawie codziennie przez ostatni rok. Świetnie nadaje się do rozświetlenia zmęczonego oka, ale przy tym jest prawie niewidoczny. Malowanie się tym cieniem to taki makeup no-makeup, czyli coś co preferuję na co dzień. Jest to jedyny cień do powiek, który udało mi się zużyć w całości. (kategoria: matowe)

Mystic night - fioletowy cień o niebieskawym połysku, niestety ciężko go zaaplikować tak, aby uzyskać bardzo intensywny purpurowy efekt. Używam go raczej rzadko. (kategoria: lśniące)

Poniżej możecie znaleźć swatche wszystkich opisanych odcieni. Niestety mam dość kiepski aparat i jasne cienie są ledwo widoczne. Musicie się w tym wypadku zdać na mój słowny opis.


wtorek, 19 czerwca 2012

Mój ranking naturalnych szamponów

Odkąd zaczęłam prowadzić bloga przetestowałam już dosyć sporo naturalnych szamponów. Jedne z nich mnie zachwyciły, inne zaś były totalną porażką. Dziś postanowiłam stworzyć zestawienie najlepszej piątki.



Miejsce 1: Lavera - Szampon mleczko mango
Ten szampon to zdecydowanie mój numer jeden. Właściwie nie znajduję w nim żadnych wad - no może jedną, mógłby być tańszy.

Dobrze się pieni: tak
Zapach: mango (prześliczny)
Włosy łatwo się rozczesują: tak
Brak elektryzowania: tak
Zmywa oleje: tak
Cena/10ml: 1,35 PLN


Zdjęcie pochodzi
ze strony matique.pl
Miejsce 2: Lavera - Szampon mleczko różane
Tego szamponu nie opisywałam na blogu, gdyż jak dla mnie różni się on od szamponu mleczko mango tylko zapachem. Jest to równie dobry szampon jak jego brat na miejscu pierwszym :)


Dobrze się pieni: tak
Zapach: róża
Włosy łatwo się rozczesują: tak
Brak elektryzowania: tak
Zmywa oleje: tak
Cena/10ml: 1,35 PLN




Jest to bardzo dobry szampon w niewygórowanej cenie. Zwłaszcza jeśli uda nam się go kupić w promocji za 19.90 PLN. Trzeba jednak do niego mieć dobrą odżywkę ułatwiającą rozczesywanie włosów - bez tego ani rusz.


Dobrze się pieni: tak
Zapach: miód i cytryna
Włosy łatwo się rozczesują: nie
Brak elektryzowania: tak
Zmywa oleje: tak
Cena/10ml: 0,80 PLN




Miejsce 4: Alterra - Szampon Morela i Pszenica
Jest to chyba najtańszy szampon naturalny jaki można znaleźć na rynku i przy okazji dostępny w każdym Rossmanie. Jak dla mnie szampon spisywał się bardzo dobrze. Zasługuje z pewnością na miejsce w pierwszej piątce.


Dobrze się pieni: tak (ale nie tak dobrze jak poprzednie szampony)
Zapach: morelowy
Włosy łatwo się rozczesują: tak
Brak elektryzowania: tak
Zmywa oleje: nie próbowałam
Cena/10ml: 0,36 PLN



Miejsce 5Eubiona - Szampon naprawczy do włosów farbowanych
Szampon Eubiony był pierwszym szamponem naturalnym, który spełnił moje oczekiwania, i z którego byłam zadowolona. Dziś wiem, że raczej do niego nie wrócę, bo za taką cenę mogę mieć szampon Lavery. Mimo to uważam, że produkt ten jest wart wyróżnienia.

Dobrze się pieni: tak (ale nie tak dobrze jak poprzednie szampony)
Zapach: owocowy
Włosy łatwo się rozczesują: tak
Brak elektryzowania: tak
Zmywa oleje: nie próbowałam
Cena/10ml: 1,39 PLN


Pozostałe szampony, które testowałam, czyli:



wypadają poza pierwszą piątkę. Nie kupiłabym ich po raz drugi więc, trudno abym umieściła je w zestawieniu TOP. A jaki jest Wasz ulubiony szampon naturalny?

sobota, 16 czerwca 2012

A czy Ty jesteś uzależniona?


W najnowszym ELLE trafiłam na ciekawy artykuł pt. "Uzależniona od kosmetyków". Autorka opisuje w nim swoją słabość do nowinek kosmetycznych. Przyznaje także, że kieruje się obietnicami producentów w wyborze kosmetyków oraz liczy na efekty od zaraz.

Niejedna z nas popełnia te błędy. Ja również kiedyś zmieniałam kremy jak popadnie, wierząc, że w końcu trafię na taki dający efekt Photoshopa. Niestety na efekty działania kremu należy poczekać. Cytuję za autorką artykułu:

"Skuteczność kosmetyku można ocenić nie po jednym dniu ale po trzech miesiącach. Profesjonaliści mówią, by kobiety do lat 30 stosowały jeden krem przez 30 dni. Po czterdziestce ten efekt będzie widoczny dopiero po dwóch miesiącach.". 

Myślę, że my kobiety często o tym zapominamy. Ja uświadomiłam sobie ten błąd jakiś czas temu. Teraz staram się dać każdemu kremowi szansę i wytrwać przy nim przynajmniej przez miesiąc (no chyba że podrażnia albo uczula), dlatego też recenzje kremów na moim blogu nie pojawiają się zbyt często. Ponadto wyleczyłam się już z posiadania kilku kremów i stosowania ich na zmianę. Może to ma jakiś sens, ale na pewno nie wówczas, gdy chcemy obiektywnie ocenić działanie kosmetyku. Ostatnio stawiam raczej na minimalizm i staram się najpierw jeden kosmetyk skończyć, a potem kupić następny.

Podsumowując, chyba już wyleczyłam się z kosmetykoholizmu. Lubię kupować kosmetyki, ale z tym nie przesadzam - na mojej półce znajduje się tylko to co potrzebne. A jak jest u Was? Jesteście uzależnione?

czwartek, 14 czerwca 2012

Metamorfoza bloga

Jak widzicie blog przeszedł znaczną metamorfozę. Chciałam aby był bardziej przejrzysty i czytelny. Mam nadzieję, że mi się to udało. Jeśli zauważycie jakieś problemy techniczne z nowym wyglądem bloga lub macie jakieś sugestie, to bardzo proszę o komentarz lub o maila. Mam nadzieję, że nowa szata graficzna bloga Wam się spodoba.

BeSave - Szampon do włosów suchych i zniszczonych

Dziś kilka słów na temat szamponu firmy BeSave. Szampon ten jest przeznaczony do włosów suchych i zniszczonych. Moje nie są już może aż tak bardzo zniszczone, ale jednak ciągle je farbuję na blond, więc muszę intensywnie dbać o ich kondycję. Mimo, że objętość szamponu jest duża, ja kończę już pierwszą butlę, więc przyszła pora aby coś o nim napisać. Ogólnie rzecz biorąc, bardzo ten szampon polubiłam.





Producent: BeSave
ProduktSzampon do włosów suchych i zniszczonych
Cena: 40,00 PLN (aktualnie w można go kupić w promocji po 19,00 PLN)
Pojemność: 500 ml
Cena / 10 ml: 0,80 PLN


SkładAqua (water), Anthemis Nobilis Flower Water, Sodium Coco-sulfate, Glycerin, Lauryl Glucoside, Decyl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Coco-glucoside, Glyceryl Oleate, Hydrolyzed Wheat Protein, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum (fragrance), Dicaprylyl Ether, Lauryl Alcohol, Hippophae Rhamnoides Extract, Mel, Olea Europaea (olive) Leaf Extract

Opis producenta:  Delikatnie myjący szampon, który odżywia i wygładza suche, zniszczone włosy od nasady aż po same końce. Wzbogacony o ekstrakty roślinne doskonale nawilża i odżywia również skórę głowy.

Aktywne składniki: Rumiankowa woda kwiatowa, Proteiny pszenicy, Miód, Wyciąg z liści oliwki, Ekstrakt z liści rokitnika

Moja opinia

Szampon ma konsystencję przezroczystego żelu i nie jest bardzo gęsty. Dzięki temu, gdy szampon już się kończy, nie musimy czekać godzinami aż coś wyleci z butli. Opakowanie ma dużą objętość (500ml), co jest charakterystyczne dla wszystkich produktów firmy BeSave. Jak dla mnie, jest to zdecydowanie zaleta. Lubię takie duże, ekonomiczne opakowania.

Zapach szamponu to połączenie miodu i cytryny. Jest on przyjemny, ale nie jakiś powalający. Na szczęście na tyle delikatny, że nie stanowi problemu, nie odurza. Kosmetyk dobrze się pieni, mimo, że nie zawiera SLS. Poza tym jest bardzo wydajny. Butla 500ml wystarcza mi na około 2 miesiące, mimo, że myję włosy codziennie lub co drugi dzień.

Jeżeli chodzi o działanie kosmetyku to jestem zadowolona, ale nie wniebowzięta. Szampon jest delikatny, ale dobrze oczyszcza włosy. Ostatnio olejuję włosy olejkiem ze słodkich migdałów i nie mam problemu ze zmyciem oleju. Po umyciu włosy się nie puszą i są lekkie. Niestety szampon bardzo plącze włosy i jeżeli na jakieś miejsce na głowie nie nałożę odżywki, to potem nie mogę rozczesać włosów w tym miejscu. Jest to dla mnie największy minus tego szamponu. Wiem, że to odżywka, a nie szampon ma zapewnić łatwość rozczesywania, ale na przykład szampon Lavery o którym pisałam, nie plątał włosów aż tak bardzo.

Mimo, że szampon ma swoje wady, polubiłam go tak bardzo, że już zakupiłam drugą butlę. Kupno tego szamponu w promocyjnej cenie 20,00 PLN, to świetna okazja. Kupujemy bardzo dobry, ekologiczny kosmetyk po fantastycznej cenie. Polecam zrobić teraz zapasy :)

Moja ocena: 8/10

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...